Ekielski: Trzeba boleć nad tym, że nie mamy własnego producenta ciągników
Łukasz Tyrakowski: Panie Profesorze, polscy rolnicy wyposażają swoje gospodarstwa w coraz nowsze sprzęty. Brak nam jednak w Polsce dużego producenta ciągników rolniczych. Jest jeszcze na to jakaś nadzieja, że np. Ursus wróci?
Prof. Adam Ekielski: Trzeba boleć nad tym, że państwo, które liczy 38 milionów mieszkańców, nie ma własnego producenta ciągników. To jest psikus historii i niestety ten pociąg nam już uciekł. Nowe technologie odjechały nam bezpowrotnie. Chciałbym się mylić, ale niestety jest, jak jest. Nawet jeżeli mielibyśmy kapitał, którego nie ma, to nie ma też już inżynierów, którzy będą w stanie zaprojektować nowoczesny ciągnik. Ci, którzy pracowali w Ursusie, jeżeli żyją, są już na emeryturach albo wyemigrowali, a sam Ursus został… zaorany i na jego miejscu powstają bloki.
To jest psikus historii i niestety ten pociąg nam już uciekł. Nowe technologie odjechały nam bezpowrotnie. Chciałbym się mylić, ale niestety jest, jak jest. Nawet jeżeli mielibyśmy kapitał, którego nie ma, to nie ma też już inżynierów, którzy będą w stanie zaprojektować nowoczesny ciągnik.
Rynek pokazuje jednak, że jest zapotrzebowanie na proste ciągniki, które nie są naszpikowane nowoczesnymi technologiami.
To prawda. Nawet Ursus po przejęciu brandu przez Lublin miał budować ciągniki składające z importowanych do polski komponentów. Było to nienajgorsze rozwiązanie, przynajmniej na początek. Coś jednak nie zagrało i jak dobrze wiemy, ogłoszono upadłość firmy. Sprawiło to, że na dobrą sprawę nie mamy teraz żadnego producenta ciągników, a jest z czym walczyć… Na rynku pojawiają się nowe ciekawe rozwiązania. Wystarczy też zerknąć na czeskiego Zetora, który startował z poziomu Ursusa, a teraz jest średnią półką w Europie. To pokazuje, że była możliwość uruchomienia produkcji. I to nowoczesnej produkcji.
Na rynku pojawiają się nowe ciekawe rozwiązania. Wystarczy też zerknąć na czeskiego Zetora, który startował z poziomu Ursusa, a teraz jest średnią półką w Europie.
Taki obrót spraw boli chyba tym bardziej, jeżeli spojrzymy na bogatą tradycję Ursusa, prawda? Na wejściu do budynku SGGW, w którym nagrywamy dzisiejszą rozmowę, stoi zabytkowy ciągnik tej marki, który przyciągnął naszą uwagę.
Tak, na terenie wydziału inżynierii produkcji posiadamy zabytkowego Ursusa. To jest model C-45. Była to chyba pierwsza mobilna maszyna, która pojawiła się po wojnie. Nasz model jest trochę młodszy, jest już na oponach gumowych, został wyprodukowany u schyłku lat pięćdziesiątych. To jest jeden z egzemplarzy tej maszyny, które zachowały się do dzisiaj. Ale Ursusy przez długie lata dominowały na polskich polach i nadal odgrywają ważną rolę. Wielokrotnie widzę pojazdy z ogromnymi przebiegami, które są jednak stosunkowo tanie w utrzymaniu i naprawie, i dlatego atrakcyjne dla rolników. Ale patrząc w przyszłość nie ma już jednak co gdybać, gdzieś to się wszystko pogubiło. Powoli zostają nam muzea, które się odradzają, czy też są tworzone na nowo. Chwała właścicielom za to.
Powoli zostają nam muzea, które się odradzają, czy też są tworzone na nowo. Chwała właścicielom za to.
Skoro jesteśmy już jednak przy historii, to jak w ogóle wygląda historia ciągników rolniczych? Jak one przez lata się zmieniały?
Pierwsze ciągniki rolnicze pojawiły się równolegle z samochodami. Najpierw były one napędzane silnikami parowymi, które jednak dość szybko zostały wyparte, z różnych powodów. Podstawą było jednak to, że przy takim napędzie kłopotliwe były duże zbiorniki na paliwo i wodę - znane z lokomotyw. Później pojawiły się ciągniki napędzane silnikami spalinowymi i to jest już okres międzywojnia. Można powiedzieć, że to właśnie wtedy pojawiła się potężna mechanizacja. Po wojnie straty w ludziach były tak duże, że siłą rzeczy trzeba było coś z tym rolnictwem zrobić i wtedy rozpoczął się boom zarówno na konstrukcje samojezdne, jak i te które były doczepiane do ciągników. To nadal miało jednak niewiele wspólnego z dzisiejszą technologią. Trzeba było na nią dość długo czekać ze względu na słabość elektroniki, której najpierw brakowało, a później brakowało jej odporności na warunki pracy. Ciągniki i maszyny rolnicze to przecież pojazdy pracujące w najtrudniejszych warunkach. Można je porównać jeszcze z górnictwem albo pojazdami wojskowymi. Jeżeli pojazd wyposażony jest w elektronikę, musi być ona być odporna i pozwalać na pracę zarówno przy wilgotności 100%, jak i w temperaturach 30 do +50 stopni Celsjusza. No i takie systemy zaczęły pojawiać się w Europie w latch 70-tych.
Po wojnie straty w ludziach były tak duże, że siłą rzeczy trzeba było coś z tym rolnictwem zrobić i wtedy rozpoczął się boom zarówno na konstrukcje samojezdne, jak i te które były doczepiane do ciągników.
Co według pana na przestrzeni czasu spowodowało w ciągnikach rolniczych największy postęp?
Na pierwszej pozycji według mnie należy umieścić prowadzenie precyzyjne, czyli wykorzystywanie sygnału GNSS, popularnie zwanego GPS-em. To jest rzeczywiście rewolucja, polegająca na tym, że mamy zmniejszony wysiłek samego operatora. Ale to de facto zmieniło rolnictwo, otwierając drogę do rozwinięcia się zupełnie nowych technologii, takich jak np. mapowanie pola. Z wyników uzyskiwanych z hektara, przechodzimy tak naprawdę do metrów kwadratowych. Stosujemy odpowiednie dawki nawozów, środków ochrony roślin… Nie dość, że mamy oszczędności, to jeszcze mniej obciążamy środowisko. Drugą rzeczą, która była bardzo ważna w historii rozwoju techniki, jest stosowanie elektronicznych systemów sterowania narzędziami - EHR. Przejście z mechanicznej regulacji na elektroniczną odciążyło operatora i poprawiło jakość uprawy gleby. Trzecią rzeczą, o której należy powiedzieć, jest prowadzenie automatyczne. Nie jest to co prawda jeszcze powszechne, ale jest to kwestią czasu, kiedy będziemy świadkami tego, jak pojazdy same będą wykonywać pewne operacje.
To jest rzeczywiście rewolucja, polegająca na tym, że mamy zmniejszony wysiłek samego operatora. Ale to de facto zmieniło rolnictwo, otwierając drogę do rozwinięcia się zupełnie nowych technologii, takich jak np. mapowanie pola.
ZOBACZ TAKŻE: Nawigacja opłaca się już od 20 ha
Maszyny zbierają też coraz więcej danych. Teraz kwestia, aby odpowiednio je wykorzystywać. Pomoże sztuczna inteligencja?
Same dane nic nie wnoszą, kluczem jest wyłuskiwanie właściwych danych i interpretacja wyników, które się uzyskało. To jest ogromne wyzwanie przed algorytmami sztucznej inteligencji. Mogą one pozwolić w sposób wiarygodny, z wysoką skutecznością identyfikować zagrożenia oraz podsuwać rozwiązania tych zagrożeń. Przyszłością jest rolnictwo 5.0, w którym maszyny będą współgrać z ludźmi. Myślę że w przyszłości, gdy przyjdzie się na pole i powie: „Nie wiem, co mam robić”, układ z chmury – zobaczcie, zahaczamy wręcz o Boga, podpowie - „Opryskaj dzisiaj. I to za 10 minut”. I to jest rolnictwo 5.0.
Myślę że w przyszłości, gdy przyjdzie się na pole i powie: „Nie wiem, co mam robić”, układ z chmury – zobaczcie, zahaczamy wręcz o Boga, podpowie - „Opryskaj dzisiaj. I to za 10 minut”. I to jest rolnictwo 5.0.
A jeśli chodzi o same ciągniki. Na ostatniej Agritechnice złotym medalem wyróżniony został nośnik narzędzi NEXAT. Tak będą wyglądały maszyny przyszłości?
Niezupełnie jest to nowe rozwiązanie, bo nośniki narzędzi istniały już wcześniej, jednak NEXAT ma kilka smaczków technicznych, które mogły być wprowadzone dopiero wtedy, gdy systemy mechatroniczne osiągnęły pewien poziom. Należy zwrócić uwagę na to, że nośnik ten jest dość duży, więc na mniejszych polach on się specjalnie nie sprawdzi. Jest jednak niezwykle mobilny, każde koło żyje swoim życiem, wobec tego mimo gabarytów nie ma kłopotów z wjeżdżaniem w międzyrzędzia. Druga kwestia dotyczy narzędzi, które mogą być do niego podłączane. Producent twierdzi i demonstruje, że można do niego podłączyć zarówno układ żniwny i stworzyć kombajn, jak i przy innym module opryskiwacz, a także różne maszyny uprawowe. Pytanie jak będzie to wyglądać pod względem kosztów? Tego nie wiem, jednak mechatronika w obecnych maszynach, to często nawet 30% kosztów całego pojazdu, więc jeżeli mamy jeden nośnik, wraz z silnikiem, to może się okazać, że w porównaniu do innych rozwiązań, rzeczywiście będzie tańszy.
Ciekawa jest także kwestia kabiny, która jest na wysięgniku. Zastanawiam się, jak ona będzie się zachowywać w przypadku nierówności na polu? Zdaję sobie sprawę z tego, że ta kabina może się przybliżyć do nośnika, dzięki czemu amplituda drgań nie będzie tak duża, ale jednak operator będzie mógł się poczuć jakby kierował dźwigiem podczas sztormu albo jakby był na karuzeli. Nie bez przyczyny rozwiązanie zostało wyróżnione złotym medalem. To jest wytyczenie pewnego kierunku, który mówi że przy pewnej wielkości maszyn opłaca się stosować tego typu układy.
Niezupełnie jest to nowe rozwiązanie, bo nośniki narzędzi istniały już wcześniej, jednak NEXAT ma kilka smaczków technicznych, które mogły być wprowadzone dopiero wtedy, gdy systemy mechatroniczne osiągnęły pewien poziom.
ZOBACZ TAKŻE: Nowy największy traktor świata? Nexat o mocy 1100 KM w akcji [VIDEO]
Sama konstrukcja napędu to jedno, a drugą kwestią jest to, że coraz głośniej mówi się o odejściu od silników spalinowych. W jakim kierunku w tym przypadku pójdą producenci? Co według pana powinno być przyszłością?
Ja jestem zwolennikiem ogniw paliwowych. Wierzę, że w pewnym momencie wrócimy do takiego momentu, w którym gospodarstwa będą praktycznie samowystarczalne. Jeszcze sto lat temu tak było. Rolnicy produkowali oczywiście nadwyżkę żywności, którą sprzedawali, ale część konsumowały zwierzęta, które były też wykorzystywane jako siła robocza. Teraz po 100 latach możemy zasilać maszyny dzięki ogniwom paliwowym, które wymagają do zasilania etanolu. Wiedzę o tym, jak produkuje się etanol, to myślę że w naszej kulturze wysysa się to z mlekiem matki. Tworzyć etanol może każde gospodarstwo. Oczywiście konstrukcja ogniw paliwowych tego typu jest w powijakach. Bardziej popularne są ogniwa wodorowe, ale w ich przypadku pojawia się problem z magazynowaniem. W przypadku ogniw etanolowych, nie ma problemów z magazynowaniem etanolu, a następnie może on zasilać silniki naszych ciągników lub innych maszyn. Moim zdaniem warto iść w tym kierunku i idea samowystarczalnego gospodarstwa jest wyzwaniem, które można jednak zrealizować.
Wierzę, że w pewnym momencie wrócimy do takiego momentu, w którym gospodarstwa będą praktycznie samowystarczalne.