Budowa chlewni - bariery
Sprawdź, na jakie problemy natrafiają osoby inwestujące w produkcję trzody chlewnej. Przeszkody przy stawianiu chlewni.
Największym zagrożeniem dla budowy chlewni wydaje się obecnie przepis (art. 79 §1), który znalazł się w projekcie znowelizowanego Kodeksu urbanistyczno-budowlanego (obecnie na etapie uzgodnień i zgłoszeń lobbingowych). Zgodnie z nim każda inwestycja uciążliwa zapachowo, a więc i ferma, powinna być lokalizowana wyłącznie na terenach objętych planami miejscowymi. Sęk w tym, że tylko nieliczne gminy w Polsce posiadają takie plany. Hodowcy trzody chlewnej wyrazili swój sprzeciw wobec planowanych zmian. Negatywnie na ten temat wypowiedziała się Rada Legislacyjna. Farmerzy mają nadzieję, że z dodatkowych obostrzeń chlewnie zostaną wyłączone.
Wieś to miejsce produkcji rolnej?
Nawet jeśli ich prośba w tej materii się spełni, na drodze do postawienia fermy nadal będą czyhać trudności. Wynikają one m.in. z walki o przestrzeń produkcyjną między producentami prosiąt czy tuczników, a innymi mieszkańcami wioski, która według Danuty Leśniak, dyrektora Wydziału Środowiska, Inwestycji i Nieruchomości w Poldanor SA w Przechlewie (woj. pomorskie), coraz bardziej się zaostrza. - Wygląda na to, że w Polsce żadna władza publiczna nie miała na tyle odwagi, by odpowiedzieć na pytanie, czemu służy wieś? Czy wieś ma być ta anielska, gdzie mieszczuchy przyjadą na letnisko? Czy wieś, zresztą tak była traktowana, ma być przechowalnią bezrobotnych ludzi? Czy może wypadałoby chociaż raz powiedzieć prawdę: że wieś ma dostarczyć dużo dobrej żywności i zabezpieczyć samowystarczalność Polski, a nadwyżkę sprzedać. Gdybyśmy tak postawili problem, można by inaczej spojrzeć na rolniczą przestrzeń produkcyjną, jaką jest wieś - komentowała Danuta Leśniak podczas wykładu na konferencji zorganizowanej w listopadzie przez Krajowy Związek Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej (KZPPTCH).
Brak planów zagospodarowania przestrzennego
Konflikty między różnymi środowiskami zamieszkującymi tereny wiejskie powoduje chociażby brak opracowanych planów zagospodarowania przestrzennego. W jasny sposób nie jest powiedziane jaki poziom intensywności produkcji rolniczej może osiągnąć dany teren. A jeśli już plany są tworzone w przypadku nagłej potrzeby (np. stawiania wiatraków), nie podchodzi się do nich ze starannością. - Wiele razy uczestniczyłam w tworzeniu planów zagospodarowania przestrzennego, rozmawiałam z planistami. Jestem porażona oddaniem tego tematu przez władze lokalne w cudze ręce. Zwykle jest tak, że gmina zleca plan wybranemu w procedurze przetargowej, taniemu projektantowi, który często nie zna gminy. I na terenach intensywnie wykorzystywanych rolniczo, gdzie już od czasów gierkowskich istnieje intensywna hodowla trzody, bydła, gdzie są gospodarstwa wielkotowarowe, planista wpisuje wprost, że „dominującą formą gospodarowania w tej gminie będą gospodarstwa ekologiczne i agroturystyka” - powiedziała Danuta Leśniak, która także jest ekspertem KZPPTCH.
Prawo „zasady pierwszeństwa” na wsiach
Problem z sąsiadami, którzy przeprowadzili się na wieś chcąc uniknąć miejskiego zgiełku, ale nie zamierzają tolerować fetoru obornika i protestują, rozwiązałoby prawo „zasady pierwszeństwa”, które obowiązuje w pewnych krajach. Zgodnie z nim zastane wykorzystanie terenu i jego funkcje gospodarcze podlegają większej ochronie niż konkurujące z nimi funkcje dopiero planowane. - Wprowadzenie takiej zasady wprowadziłoby poczucie minimalnej sprawiedliwości wobec podmiotów protestów oraz zracjonalizowałoby część skarg na uciążliwość zapachową ferm i nawożenie gnojowicą - stwierdziła Danuta Leśniak.
Jakie procedury, by wybudować chlewnię?
W przypadku budowy nowej chlewni czy modernizacji starej fermy inwestor musi przebrnąć przez tor przeszkód. - Procedura związana z uzyskaniem pozwolenia na budowę (gdy nie ma protestów) trwa około 1,5 roku oraz wymaga pomocy ekspertów, projektantów, doradców potrafiących sprawnie poruszać się w gąszczu przepisów wielu ustaw i rozporządzeń, szczególnie dotyczących ochrony środowiska, oceny wpływu na środowisko i prawa budowlanego - zaznaczyła ekspertka Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej.
Organizacje pseudoekologiczne blokują inwestycje w produkcji ferm świń
Bardzo często okazuje się, że już pierwszy etap procedury czyli uzyskanie decyzji środowiskowej jest barierą nie do pokonania. - Uzgadniające inwestycje Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska, nie zważając na skalę potencjalnego oddziaływania, mnożą pytania do inwestora, domagają się dodatkowych wyjaśnień, zmiany opracowań, przedłużają terminy załatwiania lub nakładają nadmierne przyszłe obowiązki inwestora pod hasłami ochrony różnych terenów: Natura 2000, otulin parków narodowych, obszarów chronionego krajobrazu - tłumaczyła Danuta Leśniak.
To nie wszystko, do gry wkraczają wówczas także organizacje ekologiczne, którym nie zawsze zależy na czystym środowisku, a chęci zarobienia. Często skutecznie mogą zablokować inwestycję. - Przy ocenianiu raportów oddziaływania na środowisko pojawiają się dziwne organizacje ekologiczne zwykle z drugiego końca Polski, które niewiele wiedzą o tym rejonie, ale dopisują się jako strony postępowania i potem bez względu na to, jakie składa się dokumenty, wszystko negują. Znam przykład, gdzie 12 lat trwa próba uzgodnienia budowy fermy z biogazownią odległych od siedzib ludzkich - dodała Danuta Leśniak.
Dodatkowe wymogi przy hodowli większej niż 210 DJP
Kiedy jednak farmerowi uda się zrealizować budowę, czekają go kolejne trudności - trzeba przeprowadzić odbiór inwestycji, ewentualnie uzyskać pozwolenie na użytkowanie. - Jeżeli zamierzamy hodować więcej niż 210 DJP należy dodatkowo opracować operat ochrony powietrza i uzyskać pozwolenie na wprowadzanie gazów i pyłów do powietrza, a gdy ilość stanowisk przekracza 2000 dla tuczników lub 750 stanowisk dla macior, trzeba opracować stosowną dokumentację i uzyskać pozwolenie zintegrowane (nazywane też pozwoleniem IPPC) - wymieniła Danuta Leśniak.
Sprawozdania, raporty, pomiary, rejestry przy prowadzeniu fermy świń
Hodowcy trzody podczas swej codziennej pracy, według ekspertki, skazani są także na nadmierny formalizm prawa i służb kontrolnych. Szczególnie dotyczy to ferm wymagających pozwoleń zintegrowanych lub pozwoleń na emisję do powietrza. - Hodowcy muszą wykazać olbrzymią determinację i cierpliwość w wypełnianiu niezliczonych wymogów formalnych, które nałożył na nich ustawodawca, a których zlekceważenie zagrożone jest karą finansową, a nawet zamknięciem fermy - skomentowała Danuta Leśniak. Jak podała, duży hodowca, co roku, poddawany jest kontroli wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, nawet jeżeli nie stwierdzono w latach poprzednich żadnych uchybień.
- Co dwa lata wokół fermy należy wykonać pomiary hałasu bez rzeczywistej potrzeby, bo nigdy nie występują przekroczenia norm wokół ferm. Ponadto corocznie trzeba przygotować plany nawożenia w oparciu o badania zasobności gleb i uzyskać ich pozytywną opinię w stacjach chemiczno-rolniczych oraz złożyć sprawozdania do marszałków województw z wielkości emisji do powietrza, poboru wody, ilości odpadów, wprowadzić dane o emisjach do dwóch rządowych elektronicznych rejestrów, obliczyć i wnieść opłaty ekologiczne, nie można zapomnieć też o sprawozdaniach GUS z tego samego zakresu - wymieniła ekspertka ze spółki Poldanor.
Mnogość obowiązków to nie tylko czas poświęcony na pracę papierkową, ale także dodatkowe koszty, które ponosi hodowca m.in. na badania w akredytowanych jednostkach oraz opłaty za sporządzenie dokumentacji i opinii.
Zobacz zdjęcia z konferencji KZPPTCH TUTAJ