Będzie zakaz hodowli świń na użytek własny w okresie letnim?
Co dzieje się na rynku trzody chlewnej? Sytuacja na rynku trzody chlewnej nie należy do najłatwiejszych. Stawki za żywiec nie rosną, a w tle cały czas pojawiają się nowe niepokojące sygnały o kolejnych ogniskach i przypadkach ASF. Poza tym rząd szykuje małym producentom niespodziankę - zakaz hodowli na użytek własny w okresie letnim.
74 ogniska ASF - tyle ich wykryto tylko w tym roku w naszym kraju do końca sierpnia (Do 13 sierpnia wykryto łącznie 86 ognisk ASF). Rekordy bije woj. lubelskie, gdzie zdiagnozowano 51 zakażeń w chlewniach. Dlatego właśnie tam co jakiś czas wojewoda organizuje posiedzenia sztabu kryzysowego, w którym uczestniczą nie tylko samorządowcy, ale i przedstawiciele Głównego Inspektoratu Weterynarii czy Polskiego Związku Łowieckiego. Wnioski, które padają podczas tych spotkań to położenie jeszcze większego nacisku na odstrzał sanitarny, przeczesywanie terenów leśnych w celu znajdowania truchła i kontrole w gospodarstwach utrzymujących trzodę chlewną w celu zdopingowania gospodarzy do stosowania restrykcyjnych zasad bezpieczeństwa. Do działań w lasach mają być zadysponowane oddziały wojska, straż pożarna czy policja oraz wykorzystane drony, a odstrzał sanitarny w samym woj. lubelskim do końca 2002 roku zwiększony o 5 tys. sztuk.
Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że to dziki roznoszą po terenie wirusa ASF. - Na wystąpienie choroby w takiej skali w województwie złożyło się wiele czynników. Część z nich już została zdiagnozowana. Podstawowym czynnikiem wystąpienia choroby jest nadmierna presja wirusa ze środowiska naturalnego, wynikająca z wyższej niż szacowana populacji dzików na terenie południowej części województwa lubelskiego, tutaj gdzie mamy te ogniska tj. w powiatach biłgorajskim, zamojskim, hrubieszowskim, tomaszowskim i lubartowskim - zauważył zastępca głównego lekarza weterynarii dr n. wet. Mirosław Welz. Ale za zawleczenie choroby do gospodarstwa odpowiada człowiek. I to właśnie wzmożony okres prac polowych sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusa w chlewniach. Rolnicy częściej wyjeżdżają maszynami poza posesję, wracając na teren gospodarstwa nie zawsze restrykcyjnie odkażają koła.
A wszyscy doskonale wiemy, że na terenach objętych zasięgiem ASF (prawie połowa naszego kraju!) na polu czy polnej drodze mogą znaleźć się odchody zakażonych dzików lub ich szczątki. I nigdy nie mamy 100 procentowej pewności, że właśnie dziś wracając z pola nie zabraliśmy na maszynie tego niechcianego „pasażera na gapę”. Możemy to zrobić także w inny sposób - zwożąc siano, słomę czy zboże. Nie bez znaczenia jest więc wstrzymanie się przez okres 90 dni od ścielenia czy skarmiania taką paszą naszych świń.
Aby zahamować lawinę ognisk ASF coraz częściej mówi się o potrzebie przeprowadzenia jeszcze bardziej zaostrzonych kontroli w gospodarstwach i stosowanych w nich zasad bioasekuracji. Inspektorzy weterynarii już nie mają pobłażać hodowcom i liczyć na obietnice, a wymagać ich natychmiast. W przeciwnym razie nakażą zamknięcie produkcji trzodziarskiej. To nie wszystko. W trakcie przygotowań jest rozporządzenie ministra rolnictwa, w którym ma rzekomo znaleźć się zapis o "zakazie utrzymywania świń na potrzeby własne w okresie od maja do września". Powód? Wiele gospodarstw, w których wykryto ASF prowadziło produkcję na bardzo małą skalę liczącą maksymalnie kilkanaście sztuk świń na potrzeby własne.
Dlatego resort rolnictwa wraz z głównym lekarzem weterynarii doszli do wniosku, że „trzeba zmienić przepisy dotyczące chowu takich stad”. Czy ten przepis obowiązywałby w całej Polsce? W jaki sposób służby weryfikowałyby czy dana sztuka jest utrzymywana na użytek własny? To oznaczałoby, że rolnicy prowadzący małą produkcję, musieliby co do sztuki wyprzedawać do końca kwietnia swoje świnie i na nowo rozpoczynać produkcję od października? A co z hodowlą w cyklu zamkniętym?
- Zmiany takie miałyby dotyczyć tylko posiadaczy świń, którzy prowadzą hodowlę kilku zwierząt na własne potrzeby i nie wprowadzają ich do obrotu, a swoją hodowlę prowadzą na obszarach zagrożonym, objętym ograniczeniami i ochronnym. Generalnie definicja gospodarstw, o których mowa jest ciągle otwarta. Pomysł ten będzie przedmiotem szerokich konsultacji społecznych, zanim trafi na ścieżkę legislacyjną - podał nam Bogdan Konopka, główny lekarz weterynarii.
Niepokojące wieści płyną także zza zachodniej granicy. ASF w Niemczech!
Jakby tego było mało, nadal nie poprawia się sytuacja na świńskim rynku cen. Od 3,80 do nawet 5,00 zł/kg w żywej wadze płaciły za tucznika pod koniec sierpnia firmy skupujące świnie. Rozbieżność cenowa była zatem spora. Dominowały jednak stawki wynoszące 4,40 - 4,70 zł/kg. Były one o wiele niższe, niż te proponowane rolnikom w sierpniu 2019 roku. A jaki był lipiec? I w przypadku tego miesiąca, odnosząc się do wcześniejszych okresów, nie było najlepiej. Jak wynika z danych GUS, średnia cena żywca wieprzowego w skupie wyniosła 5,03 zł/kg i była niższa o 9,6% w porównaniu z poprzednim miesiącem. Jeśli zestawimy ją z lipcem 2019 roku również zauważymy dołki (- 10,7%).
- Ceny tuczników ustabilizowały się na niskim poziomie. Średnia cena skupu na poziomie około 4,90 zł/kg żywca nie pokrywa ciągle kosztów produkcji. Dodatkowo utrudnienia w handlu, w związku z dwiema niebieskimi strefami obowiązującymi na terenie Wielkopolski, powodują, że te ceny są jeszcze niższe a rolnicy zaczynają rezygnować z nowych wstawień i produkcji - stwierdził Andrzej Przepióra z Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
Sprawdź aktualne ceny żywca wieprzowego TUTAJ
Do dalszej działalności związanej z chowem świń demotywuje brak wsparcia finansowego, który miał trafić do rolników objętych strefami niebieskimi. W poprzednich latach hodowcy mogli liczyć na pewnego rodzaju rekompensaty za straty poniesione w związku z niższymi cenami żywca w strefach. Teraz takiej puli środków ministerstwo rolnictwa nie przewiduje.
Sytuacja w branży trzodziarskiej nie napawa optymizmem w całym kraju. Popyt na mięso wieprzowe w krajach Unii Europejskiej niestety spada. - Konsumenci przechodzą raczej na drób, jeśli nie w wielu przypadkach na wegetarianizm. Dzisiejsze ceny karkówki w jednej z sieci w Polsce na poziomie 8,50 zł/kg świadczą o dużej nadwyżce tego mięsa na rynku europejskim i spadku popytu na nie - wyjaśnia Andrzej Przepióra. Ratunkiem dla unijnego, w tym i krajowego sektora trzody chlewnej, może być utrzymujące się wysokie zapotrzebowanie na importowaną wieprzowinę przez Chiny.
- Odbudowa tamtejszego stada przebiega bardzo wolno, co oznacza, że Chińczycy będą skazani na import trzody chlewnej. Europa konkuruje tu jednak ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie koszty produkcji tucznika są niższe. Taka sytuacja spowoduje, że ceny będą się wahały i będą zależały od decyzji rynków azjatyckich, skąd w danym momencie będą importować żywiec wieprzowy - komentuje Andrzej Przepióra.
Jak podaje Aleksander Dargiewicz z POL-PIG tendencji do wzrostu cen wieprzowiny nie widać zasadniczo w żadnych z krajów Unii Europejskiej. - Jedynie we Francji cena tuczników w notowaniach ISN wzrosła o ponad 4 centy przynosząc więcej optymizmu producentom żywca. Wzrost ten wiąże się ze wzrostem marketingowych aktywności handlowców przed rozpoczęciem roku szkolnego. W Holandii jeden z zakładów, które ze względu Covid-19 nie mogły eksportować do Chin, został ponownie dopuszczony na rynek chiński. Spotkanie na poziomie rządowym pomiędzy Chinami i Holandią ma doprowadzić do uruchomienia eksportu do Chin z pozostałych zakwestionowanych zakładów - relacjonuje Aleksander Dargiewicz. Pod koniec sierpnia cena w Niemczech wynosiła (niezmiennie od kilku dobrych tygodni) 1,47 €/kg (wbc).
- W krajowych zakładach mięsnych cena skupu tuczników nie została zmieniona. Polscy przetwórcy, podobnie jak w innych krajach, borykają się z dostępem do pracowników pochodzących ze Wschodniej Europy. Zakłady często wykorzystują jedynie 80-90% swoich mocy przerobowych, gdyż ze względów sanitarnych muszą zapewnić odpowiednie odległości między pracownikami pracującymi na linii produkcyjnej - wyjaśnia Aleksander Dargiewicz.