ASF - sieje strach, przynosi straty
- Produkcja świń w Polsce nigdy w historii nie była tak zagrożona z powodów chorobowych, jak to ma miejsce obecnie - przekonuje prof. Zygmunt Pejsak z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego. - Rolnicy strzeżcie się!
Kupujcie prosięta z wiadomych źródeł, stosujcie wszelkie środki ostrożności! J e ś l i Afrykański Pomór Świń rozejdzie się po całej Polsce, z pewnością ogarnie inne kraje Unii Europejskiej. Dlatego Niemcy czy Holandia z niepokojem patrzą na rozwój sytuacji w naszym kraju. Od wystąpienia pierwszego przypadku ASF u dzików 17 lutego 2014 r. do dnia 20 marca 2015 r. stwierdzono 42 przypadki zachorowań, także u dzików. Wszystkie zlokalizowane były w województwie podlaskim, niezwykle blisko granicy z Białorusią (powiaty: sejneński, augustowski, białostocki, sokólski). Pierwszy znaleziony zarażony dzik leżał 800 metrów od granicy, drugi - 2,5 km. Lekarze weterynarii są pewni, że obydwa przypadki nie pochodziły z jednego źródła. - Dzik przemieszcza się w swoim życiu zazwyczaj 7 - 10 km, nie więcej, gdy nie ma większej potrzeby. A ich ciała leżały w odległości 15 km od siebie - wyjaśnia prof. Pejsak.
Kolejny chory dzik znaleziony został w rzece granicznej. Dodaje, że pierwsze zakażone ASF sztuki znajdowane były w miejscach nietypowych, bo tuż przy drogach niedaleko przejścia granicznego. A wiadomo, że chore zwierzęta mają w naturze chować się głęboko w lesie. - Pierwsze dziki przeszły do nas z Białorusi. Choć Białoruś twierdzi oficjalnie, że nigdy u nich nie było ASF. Kolejne przypadki są już nasze, zakażają się w naszym kraju - tłumaczy lekarz weterynarii. Do 10 lutego tego roku zarejestrowanych było 35 zakażonych dzików, ponad miesiąc później - już 42. Ich liczba rośnie. W początkowej fazie martwej zwierzyny leśnej nie utylizowano w lesie. Obecnie wiadomo, że przewożenie zakażonego dzika jest ryzykowne, dlatego na miejscu kopie się 2 - metrowy dół, wrzuca ciało, sypie wapno i zasypuje ziemią.
Statki z polskim mięsem zawracały
Gorszą informacją jest to, iż odnotowano 3 ogniska choroby już dotyczące świń domowych. Wszystkie z nich również miały miejsce na wschodniej ścianie kraju i pojawiły się u małych rolników. Pierwszy z nich miał pięć sztuk trzody chlewnej, drugi jedną, a trzeci - siedem. Gospodarze nie przestrzegali zasad bioasekuracji. - Choć u tak małych gospodarzy pojawiły się ogniska, na cały świat idzie informacja, że w Polsce wystąpił ASF. Musieliśmy je zgłosić, to miało negatywny wpływ na rynek trzody. Od t e j chwili wszystkie statki z polską wieprzowiną musiały nawracać. Kraje - Hongkong czy Tajwan, które chciały od nas kupować, zrezygnowały. I następnego dnia Rosja i inne kraje, które są poza Unią, zablokowały nasz eksport. Dokładnie w ciągu 24 godzin - ubolewa prof. Pejsak.
Rosja źródłem wirusa
Optymizmem nie napawa fakt, iż w sąsiednich krajach (oprócz wspomnianej Białorusi) również jest Afrykański Pomór Świń. Uważa się, że choroba występuje na terytorium Rosji endemicznie. - Oficjalnie przedstawiciele Rosji podają, że mają 700 ognisk, ale nieoficjalnie wiadomo, że nikt do końca tego nie liczy. Endemicznie to znaczy, że można spokojnie powiedzieć, iż w tym kraju jeszcze za 20 lat będzie pomór krążyć. Będzie źródłem rozprzestrzeniania się wirusa dla całej Europy - stwierdza prof. Pejsak. ASF występuje także na Litwie i Łotwie. W ostatnim czasie pojawił się również w Estonii. Mimo to polscy właściciele tuczarń chętnie kupują z tamtych stron warchlaki. Powód? Są najtańsze na rynku. - Jest to ogromne ryzyko, którego powinniśmy się wystrzegać. Zgodnie z prawem unijnym, kraje UE mogą od nas kupować świnie. Zakaz dotyczy jedynie strefy buforowej na ścianie wschodniej. Ale nie chcą. Natomiast my kupujemy z Litwy, Łotwy i Estonii - wyjaśnia lek. weterynarii. Największym zagrożeniem dla naszego kraju jest jednak Białoruś. A sprawa dotyczy dzików. - Nie zamkniemy granicy, nie wybudujemy ogromnego płotu, jest Puszcza Białowieska, więc istnieje ciągle zagrożenie - tłumaczy. Kwestia ta jest tym bardziej niepokojąca, iż Białoruś nie chce współpracować ze stroną polską w zakresie zwalczania ASF. - Oficjalnie twierdzą, że u nich nie ma problemu. Mimo to prezydent Aleksandr Łukaszenka wydał dekret, by wybić wszystkie dziki. Zrobili to w 90%. Ale ograniczyli populację w sposób zdecydowany - wyjaśnia. W ostatnim czasie pojawiły się sygnały o tym, że ASF pojawiło się również na Ukrainie. By uporać się z problemem, sąsiadujące państwa muszą współpracować ze sobą. - Jeśli jeden robi wszystko, a drugi nic, nie ma szans by ten pierwszy się uchronił, bo z tego drugiego kraju dziki będą przychodzić - tłumaczy. Jego zdaniem trzeba podejmować radykalne kroki. Dowodzi tego praktyka. - Gdy w latach 80-tych pomór pojawił się we Francji, Belgii czy Holandii, zwalczono go w ciągu 2,3 miesięcy. Zastosowano jednak niezwykle radykalne postępowanie. Wybijano natychmiast wszystkie świnie w promieniu kilku kilometrów, likwidowano wszystkie gospodarstwa kontaktowe, niezwykle duże środki przeznaczono na zwalczenie pomoru - pozwalało to szybko się uporać z problemem. Tego nie zrobiono w ZSRR - wyjaśnia prof. Pejsak.
Wirus w kanapce
Główne źródło wirusa ASF stanowią zwierzęta chore - świnie lub dziki, zwierzęta będące bezobjawowymi nosicielami i siewcami zarazka. Wektorem mogą być również wałęsające się po lesie i wchodzące na teren chlewni psy i koty. Poza tym ASF mogą przenosić ptaki oraz gryzonie (szczury i myszy). Bardzo niebezpieczne mogą być również zlewki (odpady kuchenne) oraz wyroby mięsne zakupione z nieznanego źródła i wniesione do chlewni np. w kanapce. - Należy zdawać sobie sprawę, że w regionach, w których stwierdza się ASF u dzików, wirus siany jest przez te zwierzęta wraz z moczem, kałem i śliną. Dlatego też prawdopodobnym wektorem wirusa może być zanieczyszczona nim słoma, siano, a nawet zboże, szczególnie kukurydza - tłumaczy prof. Pejsak. Ludzie nie są wrażliwi na zakażenie wirusem ASF, w związku z czym choroba ta nie stwarza zagrożenia dla ich zdrowia i życia. W przypadku świń - powoduje śmierć każdej.
Nie ma szczepionki
Póki co nie wynaleziono szczepionki przeciwko ASF. Wszystko wskazuje na to, że nie nastąpi to w ciągu najbliższych 10 lat. - Trzoda chlewna po zakażeniu nie jest w stanie wytworzyć odporności. A to powoduje, że nie jesteśmy w stanie stworzyć szczepionki. Od 50 lat nad tym się pracuje. Jedyną metodą zwalczania jest metoda administracyjna - wyjaśnia prof. Pejsak. Wybijane są świnie w zakażonym stadzie. Ponadto w konsekwencji stwierdzenia ogniska ASF wokół nie- go tworzony jest okręg zapowietrzony - o średnicy 3 km - oraz okręg zagrożony o średnicy kolejnych 7 k m . - W okręgu zapowietrzonym likwidowane są wszystkie stada ś w i ń . Natomiast w okręgu zagrożonym wprowadzone zostają rygorystyczne ograniczenia w zakresie obrotu trzodą chlewną, co w konsekwencji uniemożliwia sprzedaż i wyprowadzenie świń poza strefę. W rezultacie i te świnie z powodu niemożności spełnienia wymogów dobrostanu zostają ubite i poddane utylizacji - tłumaczy lek. weterynarii.
Dziki trzeba wybić
Jedynym wyjściem w tej sytuacji, zdaniem prof. Pejsaka, jest odpowiednia postawa producentów trzody (bioaseukracja, kupowanie warchlaków z wiadomych źródeł) i duży odstrzał dzików. - Jeszcze 2 lata temu eksperci Unii Europejskiej uważali, że jeśli ASF trafi do dzików, to w ciągu roku wybijemy wszystkie sztuki. My wiemy, że nie wybijemy. Teraz uważają, że nie należy działać ofensywnie. Widzimy, że tam, gdzie populacja dzików jest większa, tam mamy większe problemy z pomorem, czyli jednym słowem: nie możemy dopuścić do sytuacji, w której ich liczba w Polsce będzie wzrastać. Liczbę dzików, zwłaszcza na Podlasiu, trzeba ograniczyć w sposób zasadniczy - stwierdza.