ASF mogą przenosić sami weterynarze?
Rolnicy z terenów objętych ASF-em mają żal do służb weterynaryjnych. - Po pobycie w chlewni, gdzie jest ASF, lekarz powinien pojechać do domu, wziąć prysznic i przebrać się, a nie wchodzić do kolejnej - komentują hodowcy świń.
Gospodarze w powiatu parczewskiego, gdzie doszło do protestu (szczegóły TUTAJ - "ASF. Rolnicy o tym, co dzieje się na Lubelszczyźnie") zwracają uwagę na szereg nieprawidłowości, jakich dopuszczają się lekarze weterynarii w zakresie stosowania zasad bioasekuracji. Przekonują, że w przeszłości dochodziło do sytuacji, w których lekarz będący w chlewni zakażonej, godzinę później udawał się do kolejnego stada, by pobrać zwierzętom krew do badań.
- Przed wejściem do obiektu zakładał foliowe ochraniacze na buty. Ale wiadomo, że takie nakładki mogą szybko się zetrzeć, zużyć. Jest to więc ogromne ryzyko przeniesienia choroby. Taki człowiek nie powinien w ogóle wchodzić do kolejnego obiektu, tylko udać się do domu, wziąć prysznic i przebrać się - mówi rolnik i dodaje: hodowcy szybko wyśpiewaliby takie akcje, ale boją się, że nie dostaną decyzji o przyznaniu odszkodowania.
Czytaj także: ASF. Zwrócą 75% kosztów bioasekuracji
Rolnicy z powiatu parczewskiego przyznają, że dzików w ich regionie jest mniej, niż jeszcze kilka lat temu. Jest ich jednak nadal za dużo (więcej niż zakłada rządowy plan populacji 0,1 dzika/k2), a to przecież one przede wszystkim roznoszą chorobę. Inna sprawa to podejście samych myśliwych do tematu biobezpieczeństwa.
- Mam zdjęcie z polowania zbiorowego zrobione w styczniu. Myśliwy sobie ustrzelił dzika, wypatroszył nie wiadomo gdzie i przewiózł na przyczepie za samochodem. Z czerwonej strefy wjechał w żółtą. Jest to niedopuszczalne prawem. A jeśli ten dzik był chory i ta krew tak sobie kapała na odcinku kilkudziesięciu kilometrów? Widzimy takie rzeczy i nas to boli, bo rolnik za takie zachowanie to chyba z więzienia już by nie wyszedł - stwierdza hodowca.
Czytaj także: ASF w Chinach! Szykują się zmiany na rynku światowym?
Hodowcy ze stref objętych restrykcjami ASF (ale chyba nie tylko oni) oczekują zdecydowanych działań ze strony ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Z posłami, ale przede wszystkim z nim, w drugiej połowie lipca spotkali się na sejmowym posiedzeniu komisji rolnictwa. Zadali mu tam dwa pytania: czy będą wybijane zdrowe świnie i czy będzie palone zboże? - Na pierwsze z nich odpowiedział, że musi zadzwonić do lekarza weterynarii. Drugim był zaskoczony - relacjonuje rolnik i wyjaśnia, że są przypadki, w których gospodarze dostają nakaz utylizacji płodów rolnych.
- Są żniwa. I co teraz? Zbierać, zwozić? A kto ma pewność, że nie przyjdą za 2 tygodnie i nie powiedzą, że trzeba zboże zutylizować? A druga sprawa, utylizacja tony kosztuje tysiąc złotych. Płaci za to państwo. A może lepiej je wziąć od gospodarza i zawieść gdzieś do krów za darmo? Ludzie nie zdają sobie sprawy, jakie ogromne pieniądze wydawane są na takie rzeczy - komentuje rolnik z Lubelszczyzny.
Czytaj także: Weterynarze: Rolnicy przetrzymywali nas siłą!
Hodowcy świń zaprosili ministra Ardanowskiego do siebie. Mają nadzieję, że skoro jest nowy minister to i może poda nowy, tym razem skuteczny, sposób na walkę z ASF?
- Tagi:
- jak rozpoznać
- asf
- zasięg
- występowanie