Producenci tuczników w cyklu otwartym są "pod kreską"
2024 rok dla producentów trzody będzie rokiem trudów czy spokojnego oddechu?
Wiele zależy od tego, jak będą kształtowały się ceny płodów rolnych, zwłaszcza komponentów paszowych. Gdy będą one dalej w tendencji spadkowej, to niekorzystny bilans finansowy dla producentów świń, w szczególności prowadzących chów w cyklu zamkniętym, jest niestraszny. Jeśli jednak ceny komponentów paszowych nie będą spadać, wtedy wpadniemy w okres kryzysowy. Na tę chwilę ciężko powiedzieć, czy rok 2024 będzie dobry, czy zły. Raczej należy patrzeć na to z myślą, że „jeszcze wiele się może wydarzyć”. Musimy do prognoz podchodzić bardzo ostrożnie i mieć w głowie analizę wszelkich kosztów. W szczególności analizę muszą mieć w głowie ludzie, którzy są w cyklu otwartym, gdzie muszą jeszcze kupić tego warchlaka, a dziś spada cena tucznika. Jeśli ten trend dalej się utrzyma, to podejrzewam, że zmniejszy się popyt na warchlaki, a to doprowadzi do odwrotności - sporych podwyżek cen w skupach.
Wspomniał pan o tym, że wiele może się jeszcze wydarzyć. Co miał pan na myśli?
Chodzi głównie o to, czy potwierdzą się doniesienia o spadku cen soi w kontraktach wiosennych. Podobne sygnały dotyczą tego, że bardzo dobrze będzie szedł transport zbóż z Ukrainy. Jeśli to się sprawdzi, ceny pasz nie będą znacząco rosły. Bardzo niedobrą wiadomością dla nas jest to, że Rosja dogadała się w sprawie wieprzowiny z Chinami i będzie to kolejny gracz konkurujący z Europą o tamtejszy rynek, zaraz po Brazylii i Stanach Zjednoczonych.
To oznacza, że nie będzie już miejsca na europejską wieprzowinę na rynku dalekowschodnim?
Wszystko zależeć będzie od ceny. Wieprzowina europejska jest jedną z najdroższych, więc zakładam, że ta cena będzie lekko spadać. Pamiętajmy, że na świecie jest dużo wieprzowiny tańszej. W związku z tym, jeśli nic nie wydarzy się z ceną mięsa europejskiego, nie będzie ono atrakcyjne dla importerów, co będzie źle wróżyć dla europejskiej hodowli. Oczywiście nie spodziewam się, by ta cena w najbliższym czasie zaczęła jakoś drastycznie spadać. Koszty produkcji wieprzowiny w Unii Europejskiej są o wiele wyższe, a to za sprawą chociażby wyśrubowanych wymogów dobrostanowych nakładanych przez Brukselę. Ma to swoje dobre i złe skutki. Poprawiamy w ten sposób swój wizerunek w opinii publicznej. Jednocześnie jednak podnosimy koszty produkcji. W takich okolicznościach Unia Europejska będzie musiała zamknąć się na import mięsa z zewnątrz, żeby stworzyć warunki opłacalności dla producentów europejskich albo będzie musiała zrezygnować z ambitnych celów dobrostanowych. Inaczej pogrzebie własne rolnictwo.
Jak ocenia pan sytuację pod kątem cen bieżących tucznika?
W cyklu zamkniętym widzę spokój. Jest trochę niezadowolenia, ale jesteśmy nad kreską. Natomiast w cyklach otwartych widzę nerwowość - z tego względu, że kupowany był warchlak po dość dużych pieniądzach. I licząc koszty tuczu, to ci producenci są już pod kreską. Cykle zamknięte zatem raczej nie powinny jeszcze się stresować, natomiast cykle otwarte mają już problemy.
Dlaczego warchlak był tak drogi? Brakowało go na rynku europejskim?
Gdy była dobra cena świń, zwiększyło się zapotrzebowanie na warchlaki. To spowodowało, że cena poszła automatycznie w górę. Producenci warchlaka chcą nadrobić te stracone 2 lata, bo tak trzeba określić lata 2021-2022. Dlatego sprzedają go jak najdłużej, po jak najwyższych cenach. Tak działają, by zbudować sobie poduszkę finansową na kryzys, który przyjdzie.
Co może doprowadzić do tego kryzysu?
Po pierwsze: cena wieprzowiny na świecie, która jest ewidentnie niższa od europejskiej. A to blokuje sprzedaż europejskiej wieprzowiny na rynki trzecie, co ma znaczenie także dla naszego kraju. Jeśli rynek europejski nie będzie mógł eksportować mięsa poza granice Unii Europejskiej, będzie musiał je sprzedawać do krajów Wspólnoty. A to będzie powodowało kryzys. Dużo zależy od tego, jak poważnym graczom eksportowym, takim jak Hiszpania i Belgia, uda się wyeksportować mięso. Jeśli eksport będzie im szedł dobrze, to spodziewajmy się spokoju na rynku europejskim. Natomiast, jeśli będą mieć problemy, niestety odczujemy to też i my.
Jak cena żywca wieprzowego będzie kształtować się w ciągu najbliższych miesięcy?
Moim zdaniem cena jeszcze trochę spadnie. Tylko informacja o tym, że mają spaść ceny komponentów paszowych, powoduje, iż jesteśmy w miarę spokojni o pewną opłacalność. Nie liczę na ceny rekordowe, ale też nie przewiduję, by ta cena spadła o 20-30%. Moim zdaniem jest to w tym momencie nierealne. Natomiast będzie powoli spadała. Na dużej giełdzie niemieckiej ostatnio spadła o 10 eurocentów jednorazowo. Chciałbym jednak zauważyć, że ta cena była stała od dłuższego czasu. Na małej giełdzie nie było sprzedaży, więc można było się spodziewać, że zakłady mięsne nie chcą kupować mięsa po tej cenie. W ostatniej aukcji udało się sprzedać, ale ta cena spadła i ta różnica między małą a wielką giełdą wynosiła 2-3 eurocenty. To wskazywało na to, że ta cena musi spaść, by zachować odpowiedni, zdrowy poziom różnicy.
Powstała Krajowa Rada Wieprzowiny. Co to za twór?
Jest to porozumienie siedmiu największych związków hodowlanych, w tym POLSUS-u. Biorę udział w pracach tego zespołu. Wierzymy, że jeśli udałoby się opanować ASF, a przy dobrej woli rządzących i odpowiednich pomysłach jest to do osiągnięcia, zakłady mięsne w Polsce miałyby impuls do tego, aby spróbować walczyć o intratne rynki dalekowschodnie.
Dobrze by było, gdyby te zakłady jeszcze ubijały żywiec, który urodził się w Polsce...
Bardzo nam na tym zależy. Dlatego zauważamy szansę w jednym z zapisów dobrostanowych, które od niedawna Unia Europejska chce przeforsować. Jest to ograniczenie czasu transportu zwierząt. W odbudowie pogłowia świń moglibyśmy się posiłkować swoimi warchlakami polskimi, tylko trzeba wspomóc tych, co chcą inwestować. Będziemy do tego dążyć przez rozmowy z rządem na temat usprawnień dotyczących stawiania chlewni. Obecnie pozwolenie na budowę uzyskuje się w ciągu 5-6 lat. My chcemy, by pozwolenia te były szybciej wydawane. Dzięki czemu dla inwestora to nie jest takie duże ryzyko. Jeśli dziś podejmuje decyzję o budowie, a za 5 lat taką budowę będzie mógł rozpocząć, to w międzyczasie tak rynek może się zmienić, iż rolnik może stwierdzić, że nie ma sensu inwestować. Może znaleźć się też wiele sytuacji, w których koszty budowy będą tak tragicznie wysokie, że on nie da rady. Tutaj trzeba po prostu zmian w przepisach, które pozwolą usprawnić ścieżkę uzyskiwania decyzji o pozwolenie na budowę.
Rozumiem, że chcecie stworzyć przede wszystkim strategię wyznaczającą kierunek, w jakim powinna podążać branża wieprzowa?
W tej strategii będzie na pewno m.in. zwalczanie ASF. Gdy uda się zwalczyć wirusa, będzie próba ponownego wejścia na rynki trzecie, co pozwoliłoby być stabilniejszym i miałoby wpływ na pozyskiwanie ewentualnych inwestorów. Następną rzeczą będzie uniezależnienie się od dostaw prosiąt z zewnątrz. Po to, by wykorzystać maksymalnie potencjał gospodarczy Polski. Będzie także dążenie do popularyzacji wieprzowiny polskiej, pokazywanie, że jest zdrowa i bezpieczna dla konsumenta.
Wydaje się, że perturbacje wynikające z występowania ASF w Polsce są coraz łagodniejsze. Jest chociażby mniej wykrytych ognisk wirusa zarówno u dzików, jak i świń. Czy istnieje zagrożenie, że problem się zaogni?
Póki ASF jest w kraju, jest zagrożeniem. Nie ma znaczenia, czy jest mniej, czy więcej ognisk. Trzeba pamiętać, że w takim okresie jak teraz, tych ognisk jest zwykle mniej, dlatego że dziki siedzą sobie spokojnie w swoich gniazdach, natomiast gdy przychodzi wiosna, lato zaczynają migrować. Wtedy presja wirusa jest większa. Obecny poziom ognisk jest sytuacją naturalną. Istotne jest, jak ta sytuacja będzie wyglądać w okresie letnim. Póki nie zwalczyliśmy na dobre wirusa, nie możemy mówić, że wygrywamy z tą chorobą.
Znacie receptę na to, by z wirusem wygrać?
Gdyby w chwili, kiedy pierwszy raz pojawił się ASF w kraju, postępowano tak jak w Szwecji, Czechach czy Belgii, bylibyśmy już dawno po problemie. Natomiast nie zadziałano, dlatego że uczyliśmy się wszyscy tego wirusa. Lekarze weterynarii, którzy byli uznawani za specjalistów w tej dziedzinie, po jakimś czasie przyznawali, że faktycznie się mylili, bo też nie wiedzieli, jak ten wirus się zachowuje.
Co zatem wiemy teraz w zakresie skutecznej walki z wirusem?
Jednym ze sposobów zwalczania ASF jest nie tylko odstrzał, ale i poszukiwanie padłych dzików nie przez ludzi, ale za pośrednictwem psów, które mają o wiele większą skuteczność. Chory dzik na ASF nie migruje, on siedzi w gnieździe. Dlatego trzeba skupić się na wyszukiwaniu chorych zwierząt oraz uskutecznić odstrzał sanitarny - w ten sposób wpłyniemy na możliwości migracyjne tych zwierząt pomiędzy różnymi ośrodkami, bo to oznacza mniejsze możliwości zarażania tych zwierząt. Tylko w ten sposób możemy opanować tę chorobę. Bioasekuracja jest również ważna w gospodarstwach, ale tutaj bardzo łatwo o jakikolwiek błąd. Dlatego musimy przede wszystkim zminimalizować kwestię wektora, a tym wektorem jest dzik.
Jest cały czas mowa o zwiększaniu odstrzałów? Czy o to też będziecie postulować?
Bardziej mówimy o uskutecznianiu odstrzałów. Same koła wskazują nam wiele problemów. Przy odstrzale sanitarnym na przykład trzeba za każdym razem geotagować, czyli oznaczać w specjalnej aplikacji dane GPS o tym, gdzie tego dzika odstrzelono, a także przebadać tego dzika. Wielu myśliwych, którzy chcieliby to robić, są osobami, które to robią hobbystycznie. I zwykle robią to osoby, które mają więcej czasu, a więc emeryci, którzy nie zawsze mają mobilność w ręce i dla nich jest problemem geotagowanie takiego osobnika i po prostu rezygnują z takich rzeczy. Inny problem, który był nam zgłaszany, to fakt, że niektóre koła nie chcą odstrzeliwać i wręcz robią problemy tym myśliwym, którzy by chcieli to robić. Trudności jest mnóstwo. Nie tylko, jeśli chodzi o organizację tych odstrzałów, ale i samego ich przeprowadzania. Tak naprawdę sami nie wiemy, ile dokładnie mamy dzików, nie ma sposobów skutecznego liczenia. To jest właściwie szacowane i do tego z reguły zza biurka, bo przepisy nie pozwalają tego zrobić inaczej. I generalnie, jeśli tutaj nie usiądziemy do problemu ASF-u rzetelnie, to niestety nawet najlepszy program finansowy wsparcia budowy nowych chlewni nie pomoże, bo ludzie będą się bali wejść w inwestycję, która jest tak mocno obwarowana zagrożeniami.
W ubiegłym roku, ku niezadowoleniu trzodziarzy produkujących na rynek, przewijał się temat zwolnienia z przepisów dotyczących bioasekuracji właścicieli kilku świnek. Ta reguła obowiązuje?
Generalnie to obowiązuje, jednak jest pewne „ale”, które dotyczy zakazu wprowadzania tych zwierząt do obrotu rynkowego. A jakiekolwiek wywiezienie tej świni, chociażby do zakładu ubojowego, żeby usługowo ktoś ubił, to już jest wprowadzenie na rynek.
Jest to więc martwy przepis?
Na chwilę obecną tak i szczerze powiedziawszy, wolałbym, żeby tak zostało.
Rozmawiała DOROTA ANDRZEJEWSKA
CZYTAJ TEŻ: Czy nowy system znakowania zwierząt ułatwi pracę hodowcom?
- Tagi:
- cykl otwarty
- producenci świń
- ASF
- cena