Zachodnie hodowle roślin przejmują polski rynek? Mocne słowa na komisji rolnictwa

Temat hodowli nasion był niedawno szerzej poruszany podczas sejmowej komisji rolnictwa. Nie zabrakło emocjonalnej dyskusji - w kontekście problemów, z jakimi zmaga się branża nasienna w naszym kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Porejestrowe Doświadczalnictwo Odmianowe
Wszystko rozpoczęło wystąpienie wiceministra Jacka Czerniaka w kontekście Porejestrowego Doświadczalnictwa Odmianowego - czyli PDO.
- PDO w Polsce, czyli unikatowy w Unii Europejskiej system doświadczalnictwa odmianowego i odmianowo-agrotechnicznego niezbędnego dla potrzeb praktyki rolniczej - podkreślał wiceminister.
W praktyce oznacza to, że odmiany, które już zostały wpisane do krajowego rejestru, są dalej badane w 16 stacjach doświadczalnych w całej Polsce. Celem jest sprawdzenie, jak dana odmiana zachowuje się w konkretnych warunkach glebowo-klimatycznych.
Wyniki tych badań trafiają do rolników w formie List Odmian Zalecanych dla poszczególnych województw. Dostępne są one nie tylko w formie tradycyjnych publikacji, ale również online oraz w aplikacji mobilnej, choć ta, jak na razie, obejmuje tylko rzepak i kukurydzę.
Jak wyliczał wiceminister, system ten, działający od 27 lat i nadzorowany przez Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych, jest kluczowym narzędziem, które pozwala uniknąć siewu odmian nieprzystosowanych do lokalnych warunków.
Kto powinien nadzorować polską hodowlę?
Jednym z najpoważniejszych problemów w polskiej hodowli roślin, na który zwrócił uwagę sam minister Czerniak, jest rozproszenie nadzoru właścicielskiego nad spółkami hodowlanymi.
Niegdyś historycznie kluczowe dla gospodarki narodowej firmy znajdowały się pod skrzydłami ministra rolnictwa. Jednak w 2022 roku system się zmienił. Obecnie pięć spółek nadzoruje Ministerstwo Aktywów Państwowych, a cztery pozostały w resorcie rolnictwa.
Jak przypominał minister, osiem spółek zajmuje się hodowlą odmian gatunków roślin rolniczych. Są to: Danko, Poznańska Hodowla Roślin, Małopolska Hodowla Roślin, Kutnowska Hodowla Buraka Cukrowego, Pomorsko-Mazurska Hodowla Ziemniaka, Hodowla Roślin Strzelce, Hodowla Roślin Smolice, Hodowla Ziemniaka Zamarte. Jedna spółka zajmuje się hodowlą odmian gatunków roślin warzywnych i ozdobnych: spółka PlantiCo Zielonki.
Tymczasem wspomniane wyżej przez przedstawiciela resortu rolnictwa rozproszenie - ma nie wpływać dobrze na stabilność prac.
- W 2022 roku nastąpiło rozproszenie nadzoru nad hodowlą roślin, ponieważ system własnościowy się zmienił. Pięć zwyżej wymienionych spółek ma w nadzorze dzisiaj MAP, minister aktywów państwowych, cztery minister rolnictwa i rozwoju wsi. Dotychczasowa wieloletnia stabilność pracy hodowlanej została w pewnym sensie naruszona, ponieważ mamy dwa nadzory, które nadzorują te spółki - komentował wprost wiceminister.
Podkreślił, że taki stan rzeczy negatywnie wpływa na kluczową dla postępu wymianę materiału genetycznego, doświadczeń i myśli hodowlanej.
- Osłabienie wspólnego potencjału polskiej hodowli roślin nie będzie służyło jej konkurencyjności na krajowym i europejskim rynku - dodawał.
Wtórował mu Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa.
- Podzielenie podmiotów, które zajmowały się i zajmują hodowlą roślin, było działaniem nieroztropnym. Dla postępu hodowlanego ważna jest również wymiana informacji i pełna koordynacja działań hodowlanych - zaznaczał Jan Krzysztof Ardanowski.
Hodowla roślin. Kto i ile powinien płacić za badania?
Kwestia finansowania badań PDO i całej krajowej hodowli wywołała najwięcej emocji. Obecnie dotacja z budżetu państwa pokrywa 50 proc. kosztów badań prowadzonych przez COBORU. Resztę dokładają m.in. samorządy wojewódzkie.
Tymczasem poseł Jarosław Rzepa skierował dosadne słowa w stronę samorządów rolniczych:
- Poziom współfinansowania przez izby rolnicze, delikatnie powiem, jest żenująco niski - komentował poseł, zaznaczając przy tym, że to właśnie rolnicy są głównymi beneficjentami wyników badań i to w ich interesie leży wspieranie systemu.
Z taką diagnozą nie zgodził się z kolei poseł Zbigniew Dolata.
- Ja się zastanawiam, czy akurat izby rolnicze powinny finansować COBORU. Wydaje mi się, że to nie jest zadanie izb rolniczych i tak naprawdę to ten 50% udział dotacji z budżetu państwa jest zdecydowanie za niski - kontrował.
Zaapelował do ministerstwa o znaczne zwiększenie finansowania w przyszłorocznym budżecie, nazywając środki wydatkowane na COBORU "doskonale zainwestowanymi".
Problem finansowy ma jednak szerszy wymiar. Jak wskazywał wiceminister Czerniak, dochody spółek hodowlanych pochodzą głównie z opłat licencyjnych, które jednak "nie wpływają od wszystkich rolników".
Niskie wykorzystanie kwalifikowanego materiału siewnego oraz nielegalne rozmnażanie nasion to bolączki, które bezpośrednio uderzają w zdolność firm do inwestowania w nowe, lepsze odmiany.
Polska hodowla roślin traci rynek?
Poseł Zbigniew Ziejewski, który w przeszłości nadzorował Krajową Grupę Spożywczą zwracał z kolei uwagę na inną kwestię.
- Na dzień dzisiejszy polskie hodowle produkują 43 proc. nasion. Zachodnie hodowle przejęły rynek na poziomie 57 proc. Czyli to daje dużo do myślenia już dzisiaj, w jakim kierunku jest polska hodowla - komentował poseł podczas komisji rolnictwa.
Poseł obrazował wszystko też konkretnym przykładem.
- Jeżeli mówimy o rzepaku hybrydowym - to spytajcie hodowców obecnych na tej sali, ile mamy odmian - ile mamy odmian rzepaku hybrydowego, kto hoduje w Polsce rzepak hybrydowy? Nie tak dawno płaciliśmy za rzepak 500 zł, 1000 zł, teraz 1500 zł. Ile będziemy płacić za jeszcze czas, jak w ogóle nie będzie polskiego rzepaku? A w tym kierunku to idzie. I dlatego trzeba otworzyć to myślenie - komentował.
Posłowie i eksperci byli zgodni, że bez jasno określonej strategii i koordynacji działań Polska będzie tracić dalej. Poseł Ziejewski zaproponował przy tym powołanie specjalnej podkomisji sejmowej, która we współpracy z prezesami spółek hodowlanych wypracowałaby wizję rozwoju na najbliższe lata. "
- Jeżeli nie będzie specjalizacji i ci prezesi poszczególnych spółek, hodowcy, nie określą się, w jakim kierunku będą szli, no to będziemy mieli marazm taki, jaki mamy - ostrzegał.
Na strategiczne znaczenie genetyki zwrócił ponadto uwagę obecny na komisji przedsiębiora Przemysław Sowul. Powołując się na raporty amerykańskie, podkreślił, że aby sprostać rewolucji cyfrowej i genomowej w nasiennictwie, Polska potrzebuje inwestycji rzędu 200-250 milionów złotych na zabezpieczenie i scyfryzowanie banków genów.