Hodowca świń Szymon Kluka. Co z wyrokiem i zapowiadaną pomocą ministra? [VIDEO]

Z Szymonem Kluka spotkaliśmy się na targach Ferma w Łodzi, które miały miejsce w ubiegłym tygodniu. Zgodził się z nami porozmawiać i opowiedzieć o tym, jakie działania w tej chwili podejmuje. I czy rzeczywiście czuje wsparcie ze strony polityków oraz instytucji publicznych, które jeszcze nie tak dawno deklarowały pomoc?
Panie Szymonie, pana sprawa tak naprawdę obiegła całą Polskę. Można powiedzieć, że stał się pan osobą medialną wbrew swoim zamierzeniom. Jedyne czego pan chciał to prowadzić w spokoju swoje gospodarstwo rolne.
Niestety tak. Chcąc, nie chcąc stałem się osobą medialną, symbolem niejako ostatnich wydarzeń i wyroków, które mnie spotkały. Zostałem skazany na wypłatę odszkodowania w wysokości 120 tys. zł. Taka kwotę musiałem zapłacić moim sąsiadom, gdyż sądy uznały, że korzystam z ich działek ponad przeciętną miarę, hodując dp 360 sztuk świń na wsi, na swoim gospodarstwie, gdzie jest plan zagospodarowania przestrzennego, gdzie spełniam wszystkie normy.
Od jak dawna prowadzi pan gospodarstwo rolne?
Ja prowadzę od 2006 roku, czyli od momentu, kiedy przejąłem to gospodarstwo po moim ojcu. Ojciec wcześniej prowadził to gospodarstwo, też przejął je od dziadka, więc to jest gospodarstwo wielopokoleniowe. Produkcja w tym miejscu, można powiedzieć, że dekadami tutaj trwała.
I zdarzyło się, że pojawili się sąsiedzi, którzy złożyli skargę?
Zdarzyło się, że pojawili się sąsiedzi. To są ludzie napływowi. Wiadomo, mieszkamy stosunkowo blisko wielkiej aglomeracji - miasta Łodzi. Stamtąd się przeprowadzili, kupili tutaj działkę, osiedlili się i moja produkcja zaczęła im przeszkadzać.
Na jakim etapie jest sprawa w tej chwili?
Obecnie jesteśmy na etapie złożenia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego, ponieważ wyrok już jest niestety prawomocny w dwóch instancjach. Ostatni wyrok, który w tej sprawie zapadł, zapadł w lipcu poprzedniego roku. Z tego względu został mi tylko nadzwyczajny środek, jakim jest skarga kasacyjna. Została ona złożona w październiku przez mojego pełnomocnika. Akta sprawy poszły do Sądu Najwyższego i teraz czekamy na rozprawę przed Sądem Najwyższym.
Wiele instytucji zapowiadało panu pomoc, w tym ministerstwo rolnictwo i rzecznik praw obywatelskich. Czy z ich strony zauważył pan działania w tym kierunku?
Tak naprawdę to jestem rozczarowany tymi działaniami wszelkich instytucji, ponieważ na początku były obietnice, a co za tym idzie i moje nadzieje spore. Byłem pozytywnie ukierunkowany. Niestety okazało się, że były to mrzonki, ponieważ nie ma ani zmian legislacyjnych. Ministerstwo rolnictwa niewiele robi w tej sprawie, aby uchronić innych rolników przed ewentualnymi kolejnymi pozwami. Dzieje się niewiele. A jeśli chodzi o rzecznika, to można powiedzieć, że sytuacja jest adekwatna do tej, jaka ma miejsce w związku z pracami ministerstwa. To były obietnice, z których nic nie wyniknęło.
A więc kolejni hodowcy są zagrożeni i w każdej chwili mogą otrzymać informację, że ktoś złożył skargę na nich, bo prostu produkują.
Dokładnie tak, zaczyna mi to przypominać troszeczkę sytuację, kiedy były modne wyłudzenia pieniędzy na policjanta czy też na wnuczka, a teraz będziemy mieli wyłudzenie pieniędzy na rolnika i ja się z tym nie zgadzam. Walczę. Staram się namówić władze ministerstwa do zmian legislacyjnych. Rozumiem, że te mechanizmy legislacyjne wolno działają, ale moja sprawa ministerstwu już znana od pół roku i naprawdę niewiele się zadziało w tej kwestii.
No właśnie, przecież nawet komisja sejmowa zajmowała się tym tematem. Uczestniczył pan w obradach w sejmie. W pana sprawie chętnie wypowiadali się różni posłowie… I nic?
Też jestem rozczarowany, panie redaktor.
- Tagi:
- rolnik
- wyrok
- hodowca świń