Jedyna taka rolniczka: gasi pożary i śmiga nie tylko ładowarką [VIDEO]

W cyklu o rolniczkach przedstawiamy dzisiaj Renatę Kwiecień - żonę Michała, mamę Stasia, Ani i Agaty. Pod opieką ma ok. 100 sztuk bydła w 60 hektarowym gospodarstwie. które położone jest w spektakularnym miejscu, bo w zachodniopomorskim Gostyniu koło Pobierowa, niespełna 3 kilometry od Morza Bałtyckiego.
Ciepła drożdżówka gospodyni
Gdy dojeżdżamy w lutowe popołudnie na gospodarstwo do państwa Kwiecień, słońce podjęło już decyzję, aby zacząć zachodzić. Dzień jest rześki, wiatr unosi aromat słonej wody, ale w przytulnej kuchni pachnie drożdżowym plackiem. - Proszę się częstować, bo jak przyjdzie Stasiu, to placek szybko zniknie – ostrzega z uśmiechem pani Renata. Trudno się temu dziwić – drożdżówka jest jeszcze ciepła, chrupiąca i rozpływa się w ustach, pozostawiając po sobie smak masła. Z Michałem (operatorem) jemy po dwa kawałki jeden za drugim, bo przy stole obok rodziców i 15 miesięcznej Agatki zasiada 14-letni Staś. Nie ma z nami 11-letniej Ani, bo wyjechała na ferie. Ciepło placka udziela się atmosferze: dopiero co się poznaliśmy, a już wiemy, że jutro rano wstaniemy o 5.30, aby razem z gospodynią zrobić obrządki.
Rolniczka, co jeździ ładowarką i widły umie złapać
No i rzeczywiście budzik dzwoni o 5.30. Za oknem pensjonatu, w którym nocujemy, jest jeszcze ciemno, ale w kuchni słychać krzątający się personel. Z wczesnego wstawania cieszy się tylko moja labradorka. Gdy wychodzimy na krótki spacer, samochody na parkingu posypane są cukrowym lodem. Kurcze... nie mogliśmy umówić się na nagranie o cywilizowanej porze? Myślę przy wtórze skrzypiącego pod nogami lodu i jeszcze nie wiem, że godzinę później będę z tego powodu szczęśliwa.
Gdy dojeżdżamy na gospodarstwo, w szarościach poranka rozpoznajemy krzątające się małżeństwo: pan Michał wypycha już obornik, a pani Renata skończyła właśnie w „żłobku” karmienie cielęcych maluchów i zabiera się za naściełanie słomy u matek. Chwytam za widły i lecę jej pomóc. Pachnąca ściółka szeleści pod naszymi gumiakami, przyjemne ciepło rozchodzi się po całym ciele. Gdy pan Michał załadowuje wóz paszowy, pani Renata pryzmuje resztki obornika, a ja ścielę słomę u maluchów. Ich praca jest tak zgrana, że chwilami przypominają mi parę tańczącą w balecie. Trudno się temu dziwić. Pan Michał przyjechał ze swoim dziadkiem Stanisławem do dziadka pani Renaty, gdy miał 11 lat. Pani Renata była wówczas 5-letnim dzieckiem, ale do dzisiaj pamięta słowa trzymającego ją za rękę dziadka Kazia: - To będzie twój mąż… Jego słowa okazały się prorocze.
Robot udojowy a lenistwo gospodarzy
Robot udojowy to jej pomysł. - Na początku mieliśmy tylko 18 krów, ale dojenie ich zajmowało nam pięć godzin dziennie – wspomina pani Renata. Od dwóch lat mają wszystko zmechanizowane, dzięki czemu poranne obrządki zajmują im 1,5 godziny, a wieczorne - godzinę. - My należymy do tych leniwych – wyznaje moja rozmówczyni, a ja łapię się za głowę: - Że co proszę? Wy jesteście leniwi?… - pytam, a ona dodaje: - Tak, my nie robimy nic, co nie jest potrzebne. Wszystkie nasze zajęcia są ograniczone do tych sensownych, a każdy krok przemyślany. Może dlatego stać nas na to, aby mieć czas dla siebie, raz w tygodniu jadę np. na ćwiczenia, wyjechać na urlop oraz mieć więcej czasu dla rodziny. Zeszłego roku udało nam się wyjechać razem trzykrotnie – mówi nie bez dumy pani Renata. No i słusznie.
Idziemy zobaczyć, czy przy robocie udojowym wszystko w porządku. Właśnie przyszła oddać mu swoje białe złoto krowa o wdźwięcznym imieniu Bella. - U nas wszystkie krowy mają imiona. Mąż tylko nieraz narzeka, że niektóre z nich są dziwaczne… No niech pani sama powie, czy Żabka czy Stella to dziwaczne imiona? - śmieje się gospodyni.
Lecę za panią Renatą wymienić filtr mleczny, a potem siadamy przy komputerze, na którym pani Renata odkrywa cuda. Niebieskie, różowe, żółte i zielone wykresy pokazują przeżuwanie, aktywność, dobowe pobieranie paszy i zachowanie rujowe u każdej krowy. - Gdy dochodzi do spadku którejś z tych wartości, otrzymujemy SMS-a, że z daną krową coś się dzieje i możemy natychmiast zareagować. To jest ogromna pomoc, bo nie byłoby możliwym obserwować każdą krowę i to na okrągło – wyjaśnia śmigająca myszką po ekranie rolniczka. Krowy są rasy holsztyńsko-fryzyjskiej, żyją u nich 3 do nawet 6-7 laktacji. Każda z nich daje ok. 9 tys. mleka rocznie, które sprzedawane jest do pobliskiej spółdzielni mleczarskiej.
Wschodzące słońce wynurza się czerwoną tarczą nad opadającą poranną mgłą. Wydychana z krowich pysków para, unosi się na tle pierwszych jego promieni. Przyjemny zapach kiszonki roznosi się po całej oborze, a do uszu dochodzi rytmiczny odgłos krowiego przeżuwania. Tutaj mieszkają szczęśliwe krowy.
Gasi pożary na równi z mężczyznami
Pani Renata mówi, że za taką pomoc przy obrządkach zasłużyliśmy na śniadanie. Idziemy zatem do ciepłej kuchni i siadamy przy stole, na którym czekają na nas przywiezione przez Stasia z pobliskiej piekarni bułki i pączki. Te drugie ściągają wzrok uśmiechniętej, bo dobrze wyspanej Agatki. Jeszcze chwila, a jej buzia oblepi się apetycznie lukrem, więc rzucamy się z Michałem na pączki za jej przykładem.
Przy tej to okazji dowiadujemy się, że pani Renata należy od 8 lat do Ochotniczej Straży Pożarnej. - Początki były trudne, zwłaszcza, że komendantem był mój mąż. Byłam pierwszą kobietą w powiecie, która jeździła do pożarów. Pierwsze dwa lata to był jeden wielki sprawdzian: czy dam radę podnieść coś ciężkiego, czy wejdę gdzieś wysoko, czy mogą na mnie polegać…. no bo przecież to dziewczyna, to baba, no jak to tak? - wspomina strażak w spódnicy. Po dwóch latach obserwacji, pani Renata stałą się jedną z nich.
Trzy zdania
Na koniec tradycyjne trzy zdania do dokończenia:
1. Gdybym jeszcze raz miała wybór to… nie zmieniłabym nic.
2. Moim największym marzeniem jest… chyba spełnił się moje największe marzenia.
3. Jeśli ktoś mówi mi, że jestem dzielną kobietą, to… to mnie to denerwuje, bo to czy jesteśmy dzielni wynika z sytuacji, przed którą zostaliśmy postawieni, a nie z siły naszego charakteru.
- Tagi:
- rolniczka
- robot udojowy
- krowy