Prowadzi gospodarstwo, działa społecznie, a gęsinę przyrządza konkursowo

Realizuje się też w Kole Gospodyń Wiejskich Trzeszkowianki, którego jest przewodniczącą. Jakby tego było mało jest wolontariuszem Polskiego Czerwonego Krzyża, od niedawna druhem Ochotniczej Straży Pożarnej, a wisienką na trocie pozostaje funkcja sołtysa, którą jej ostatnio powierzono. I to wszystko osiągnęła w wieku 40 lat.
Na dziesięciu hektarach dominuje produkcja roślinna
Monika i Artur Bado pochodzą z Trzeszkowa. Tu się urodzili, wychowali, pokochali i od 16 lat są małżeństwem, mają dwójkę dzieci. Ich życie koncentruje się głównie wokół pracy na gospodarstwie, które liczy 10 hektarów. Dominuje produkcja roślinna. Uprawiają owies, pszenicę i jęczmień, niewielki skrawek zajmują ziemniaki - bez nawozów na własny użytek. Na terenach górzystych w gm. Nowa Słupia, gdzie uprawa jest utrudniona, przeważają łąki.
W obejściu pani Monika chowa również drób, to głównie gęsi, kaczki i kury, również na użytek własny. To zamiłowanie do ziemi i gospodarowania przejęli po rodzicach – i jak mówią – bez tego byłoby ciężko.
- Mamy wszystkiego po trochu, sami to obrabiamy, tata mojego męża i mój bardzo nam również pomagają. Praca na roli ma to do siebie, wszyscy angażują się w nią, od dziadka do dziecka. Choć młodzież, niestety, już nie chce się angażować w pracę polowe... Bez sprzętu jak kombajn czy traktor byłoby trudno. Kiedyś hodowaliśmy krowy, na mleko, ale z czasem zrobiło się to kompletnie nieopłacalne, zresztą uprawa zbóż od kilku lat też odbywa się po kosztach, bo bardzo wysokie są ceny nawozów i paliwa. Tona nawozu - zależy jakiego - to wydatek rzędu od 2 do 3 tys. zł, tymczasem za tonę zboża można uzyskać ok. 600 zł. Nasze zbiory oddajemy do skupów w Waśniowie i Garbaczu, skąd większość zboża trafia za granicę – mówi pani Monika.
Jak dodaje, atutem jest dość dobra klasa ziemi, na której gospodarują – II i III, bo inaczej byłoby naprawdę kiepsko. A tak uzyskują ok. 6 - 7 ton zboża z hektara.
- Jeśli ma się swój sprzęt, to jeszcze się opłaca, najęcie kogoś z kombajnem byłoby niemożliwe. Poza tym zawsze wielka niewiadomą jest pogoda, jak przyjdą przymrozki, to czasem nie ma co zbierać - dodaje.
- Praca w gospodarstwie organizuje nasze życie, staramy się znaleźć czas na odpoczynek, wakacje, ale nie w szczycie sezonu, w czasie żniw to nie jest realne. W wakacje już od dziecka, od odpustu w naszej chybickiej parafii (Św. Małgorzaty) w zasadzie zaczynały się prace polowe. Pamiętam doskonale koszenie kosą, mendelki, prace żniwiarką czy snopowiązałką. Dziś już to przeżytek, ale sentyment pozostał. To przywiązanie do roli, do tradycji na pewno pozostało. Bo nie oszukujemy się, to ciężka praca, młodzi się do tego nie graną, wolą pójść do pracy na osiem godzin, mieć stałe wynagrodzenie. Rolnictwo tego nie gwarantuje – dodaje pani Monika.
Jest sołtyską i działa społecznie
Od lat działa w Kole Gospodyń Wiejskich „Trzeszkowianki”. Jest jego przewodniczącą. Ostatnio razem z kołem organizowały mikołajki we wsi, rozwożąc upominki dzieciom po domach. Czynnie udzielają się też poza gminą - w Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni wygrały konkurs na najlepszą gęsinę.
- W październiku ub. roku ruszył projekt Kobiety – Kobietom „Nowa praca – nowa „Ja”, który realizujemy wspólnie z Zakładem Doskonalenia Zawodowego w Kielcach, który ma na celu pomoc kobietom zajmującym się wychowaniem dzieci, w powrocie do pracy. Projekt o tyle ciekawy, ponieważ zapewnia pełen zakres usług i warsztatów, które pomogą kobietom z pełną energią i pewnością siebie realizować się w życiu zawodowym - mówi przewodnicząca KGW Trzeszkowianki dodając, że projekt obejmuje 70 pań i potrwa do końca 2026 roku.
Jakby tego było mało, rolniczka jest wolontariuszem w Polskim Czerwonym Krzyżu. Podczas ostatnich dożynek diecezjalano-gminnych w Kałkowie Godowie w 2024 roku pełniła zaszczytną funkcję starosty.
Również ostatnio została druhną Ochotniczej Straży Pożarnej. I to wszystko w przededniu 40. urodzin. I wydaje się, że na tym nie poprzestanie, bo właśnie stanęła przed nowym wyzwaniem. Podczas ostatnich wyborów sołeckich powierzono jej funkcję sołtysa. Zastąpiła na tym stanowisku wieloletniego sołtysa Wojciecha Jóźwika.
- To sołtysowanie marzyło mi się od dawna. Mój dziadek Antoni pełnił tą zaszczytną funkcję przez 25 lat. Zawsze zabierał mnie wszędzie ze sobą. Gdzie on, tam i ja byłam. Bardzo mi imponował. Mam nadzieję, że byłby że mnie dumny. Chyba tą duszę społecznika mam po nim – podsumowuje absolwentka filologii słowiańskiej, która w zasadzie nigdy nie pracowała w zawodzie.
Jej skrytym marzeniem jest założyć własną pasiekę pszczelarską. I każdy, kto zna panią Monikę, wie – że wcześniej czy później tego dokona!
Czytaj także: Jedyna taka rolniczka, gasi pozary i śmiga ładowarką