Irena i Kazimierz Dyląg - żyją w zgodzie ze zwierzętami
- 1/4
- następne zdjęcie
Państwu Dylągom trudno odmówić aktywności. Niegdyś zawodowo uczyli wychowania fizycznego, dziś na emeryturze prowadzą hodowlę owiec. Jako jedyni w południowo-wschodniej Polsce mają stado owiec w rasie zachowawczej - Merinosa w starym typie.
Irena i Kazimierz Dyląg prowadzą swoje gospodarstwo od 12 lat w Lipiu (gm. Brody, pow. starachowicki). Pracowali jeszcze zawodowo, kiedy w 1989 roku kupili kawałek ziemi (63 ary) na wsi, z drewnianym domem. Tu stworzyli swój zakątek na emeryturę, tzw. III filar.
- Mąż pochodził z rodziny, gdzie były tradycje rolnicze - mówi pani Irena.
- Mieliśmy hektar ziemi, która była uprawiana, świnia na święta zawsze była. Moja mama otworzyłaby oczy ze zdziwienia widząc, czym się zajmujemy - dodaje pan Kazimierz.
Chętni do pracy, nieznoszący próżni nauczyciele wychowania fizycznego znaleźli sposób na zagospodarowanie czasu wolnego na emeryturze.
- Drewniany domek, który kupiliśmy, to była ruina, lepiej było zburzyć i wybudować nowy. Mąż zadbał o to, by był jak najbardziej użyteczny. Dokupiliśmy też 5 ha ziemi. Szukając alternatywy na życie, ruszyliśmy najpierw z uprawą choinek, z którą mąż zetknął się w Niemczech. Owce pojawiły się w sumie przypadkiem. Hodował je nasz znajomy w Małyszynie (gm. Mirzec). Zapytał, czy mógłby je u nas wypasać. Wzięliśmy kilka na sezon, na próbę. Okazało się, że nie koliduje to z naszą działalnością, gdyż owce nie gryzą świerków, a sprawdzają się doskonale jako żywa kosiarka - mówią gospodarze.
- 1/4
- następne zdjęcie