Andrzej Biegaj: Trwa przy chowie zwierząt [ZDJĘCIA]
- 1/2
- następne zdjęcie
Przed pięciu laty zmniejszył pogłowie trzody chlewnej, a zajął się chowem bydła opasowego. Zakupuje małe byczki i utrzymuje je do wagi 700-800 kg.
Paski i paseczki utkane barwnym korowodem przeróżnych upraw, do tego sporo wzniesień i pagórków. Piękny to widok dla oka, ale jakże trudno na nich gospodarować.
Taki jest krajobraz wsi okolic Kraśnika Lubelskiego. W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia te tereny stały się „zagłębiem chłopskich cegielni”, produkujących doskonałej jakości cegły ceramiczne, gdyż dobrej gliny do produkcji cegły jest tu pod dostatkiem.
We wsi Spławy, koło Kraśnika, młody rolnik Andrzej Biegaj w 1989 roku przejął od rodziców Janiny i Henryka prawie 5- hektarowe gospodarstwo rolne. Rocznie hodowali oni 4 krowy, około 20 sztuk świń i konia. Już w tym czasie w gospodarstwie był używany ciągnik C-360 i do niego podstawowy sprzęt towarzyszący. Pan Andrzej ukończył technikum rolnicze, miał już wtedy bardzo bogatą wiedzę z zakresu produkcji roślinnej i zwierzęcej oraz pasję i wielkie chęci do pracy na roli i gospodarstwie. W szkole zdobył prawo jazdy na ciągnik i kombajn zbożowy. Po przejęciu gospodarstwa systematycznie powiększał jego areał poprzez zakup gruntów oraz ich wydzierżawianie od sąsiadów. Przeprowadził modernizację budynków inwentarskich i dobudował wiaty na sprzęt rolniczy.
ZOBACZ TAKŻE: Mleczne simentale na wypasie [ZDJĘCIA I VIDEO]
Przed rokiem 2000 wyspecjalizował się w chowie trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Rocznie utrzymywał 15 sztuk macior, 1 knura, sprzedawał 360- 400 sztuk trzody chlewnej. Tuczniki dostarczał do dobrze w tamtych czasach prosperującej masarni „MAX” w Spławach.
- Były wtedy bardzo korzystne warunki do chowu świń. Każdą ilość mogłem sprzedać na miejscu do ubojni i masarni. Ceny też były bardzo korzystne, na tamte czasy ponad 5 zł za 1 kg. Była wtedy chęć do pracy i zwiększania produkcji rolnej. Po roku 2005 sytuacja zaczęła się zmieniać. Po wprowadzeniu nowych przepisów weterynaryjnych przy masarni nie mogła być ubojnia. Tuczniki trzeba było wozić do innych oddalonych punktów skupu. Ceny zaczęły spadać, a pasze, nawozy mineralne czy środki ochrony roślin mocno drożeć. Drobni rolnicy z mojej okolicy zaczęli masowo rezygnować z chowu świń, nastawiając się tylko na produkcję roślinną – mówi pan Andrzej.
Andrzej Biegaj pozostał nadal przy produkcji zwierzęcej. Przed pięciu laty zmniejszył jednak pogłowie trzody chlewnej, a zajął się chowem bydła opasowego. Obecnie w chlewni utrzymywane są 4 maciory, jeszcze niedawno było ich 6 sztuk. Rocznie sprzedaje 80-100 tuczników. Nastawiając się na opas bydła, zakupuje małe byczki i utrzymuje je do wagi 700-800 kg. Ma ich obecnie 21 sztuk. Uważa, że w obecnych czasach bardziej opłacalny jest chów bydła opasowego niż trzody chlewnej. Chociaż nie należy sądzić, że z tego są pokaźne zyski. Już teraz, w końcu stycznia, zauważa, że bardzo kurczy się w gospodarstwie baza paszowa. Ubiegłoroczna susza spowodowała, że siana zebrał prawie o połowę mniej.
– Wysiałem dużo nawozów, trzeba było ponieść koszty, a jednak niewiele to dało. Dobrze, że zasiałem 2 ha kukurydzy z przeznaczeniem na kiszonkę, bo inaczej już wczesną wiosną nie miałbym czym żywić bydła. Jakość kiszonki też jest słabsza, bo kukurydza była podeschnięta - mówi rolnik.
Andrzej Biegaj gospodaruje na 20 ha gruntów własnych i około 37 ha dzierżawionych. Jesienią zasiał 12 ha rzepaku, 17 ha pszenicy oraz 3,5 ha jęczmienia ozimego. Kiedyś jęczmienia nie uprawiał, bo na tych terenach zimą wymarzał. Od kilku lat jednak są odmiany odpowiednie dla terenów wschodniej Polski. Jęczmień dojrzewa wcześnie i jest już karma dla trzody chlewnej. W roku ubiegłym, mimo dotkliwej suszy, zebrał około 5 ton ziarna jęczmienia ozimego z ha. Plony pszenicy na niektórych polach wyniosły do 6 ton z ha, ale na innych, na pagórkach gliniastych było tylko około 3 ton. Ziarna pszenicy i rzepaku przeznaczane są na sprzedaż. Na pasze uprawia 6 ha pszenżyta. Przy suchym lecie gorzej plonują też zboża jare, ale mimo tego uprawia 5,5 ha jęczmienia jarego, 2 ha owsa i na pozostałych gruntach mieszanki zbożowe z przeznaczeniem na pasze dla zwierząt. Do własnej śruty zbożowej dodawane są także koncentraty paszowe.
ZOBACZ TAKŻE: Marta i Karol Łakomi - dwa filary produkcji [ZDJĘCIA I VIDEO]
Gospodarstwo jest w pełni zmechanizowane. Jest ciągnik Case 115, kupiony przed 6 laty, ciągnik Zetor 6211. Już w 1996 roku zainwestowano w niemiecki kombajn używany do zbioru zbóż, w roku 2000 zakupiony został 10- letni używany kombajn Bizon, a dwa lata temu - także używany drugi Bizon.
Przy pracach rolniczych panu Andrzejowi pomaga żona. Dwoje dzieci - syn i córka są poza gospodarstwem. Na pytanie, jaka będzie przyszłość, na razie pada odpowiedż: trudno powiedzieć, bo na wsi, mimo ogromnego postępu, nie jest łatwo. Pola są rozdrobnione, do niektórych działek trzeba jechać ponad 5 km. Dzisiaj w rolnictwie koszty są bardzo dużo, a z zyskiem bywa różnie.
- Kiedyś jadąc na skup trzody chlewnej, w kolejce czekałem dosyć długo, było kilkadziesiąt rolników z żywcem, teraz jest dwóch, trzech. Ostatnio sprzedawałem świnie po 3,60 za kg plus VAT. Jeśli ta sytuacja się utrzyma, niedługo w okolicy nie będzie wcale producentów trzody, z bydłem też nie jest dobrze. Pozostanie produkcja roślinna, a plony, mimo dużych nakładów, w dużej mierze uzależnione są od warunków klimatycznych - dodaje rolnik.
- 1/2
- następne zdjęcie