Co o epidemii mówią rolnicy z Polski, Czech i Niemiec?
Vaclav Plačkow - rolnik indywidualny, 72 lata, uprawia ok. 400 ha użytków zielonych i ma 258 krów mięsnych w Jindřichovice pod Smrkem.
Vaclav, czy dla ciebie czas koronawirusa coś zmienił? Czy jest gorzej?
Jest na odwrót. Pracujemy jeszcze więcej, bo mamy więcej pracowników. Ci, którzy wcześniej wyjeżdżali do Pragi, teraz tego nie mogą zrobić, a dla nas to dobrze, bo mamy wybór pracowników. Pracujemy na 150%.
Czy jest coś, co jest trudne dla ciebie w tej chwili?
Oczywiście są ograniczenia, które utrudniają nam życie. Np. fakt, że jest zamknięta granica, co uniemożliwia mi pojechanie do Polski po części zamienne do maszyn i spowodowało zatrzymanie dostawy siana z Polski przez rolnika, z którym współpracuję od lat. Nie ma jednak co narzekać, bo prawdziwych kłopotów z tego tytułu jeszcze nie mamy.
Czy myślisz, że po koronawirusie sytuacja się zmieni?
Myślę, że ekonomicznie będzie gorzej. Mówi się, że Czechy stracą około 7%.
Czy dostajesz jakieś wsparcie od państwa?
Nie dostaję nic i nie potrzebuję.
A nie jest dla ciebie problemem, że nie gra teraz twoja ulubiona drużyna Viktoria Pilsen?
Bardzo lubię piłkę nożną a szczególnie tenis, w który gram raz w tygodniu ale w tej sytuacji, jaką mamy jestem gotów na jedno i na drugie poczekać.
Z rolnikami z Polski, Niemiec i Czech rozmawiała Anna Malinowski.