Pościg za traktorzystą. Co znaleziono w kabinie?
Przez teren dwóch gmin ciągnął się pościg za uciekającym kierowcą traktora. Mężczyzna uciekł do lasu, a jego poszukiwania prowadziła policja z psem tropiącym.
Niecodzienne i niebezpieczne sceny rozegrały się we wtorek w nocy pod Poznaniem. Na terenie gmin Komorniki i Stęszew trwał pościg za uciekającym traktorzystą.
- Około godziny 23 na drodze do miejscowości Wypalanki (gmina Stęszew) pijany traktorzysta uderzył ogromnym ciągnikiem w drzewo. Gdy poproszono, aby wyłączył silnik i opuścił pojazd, traktorzysta wsiadł do niego i zaczął uciekać z dużą prędkością przez las, kierując się do drogi krajowej nr 5 Poznań-Wrocław w kierunku miejscowości Trzebaw
- relacjonuje świadek zdarzenia.
Mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji potwierdza - po godz. 22 policjanci z gminy Komorniki otrzymali informację, że w okolicach Chomęcic, przy drodze krajowej nr 5, traktorem jedzie prawdopodobnie pijany mężczyzna. Co więcej - traktor miał opuszczoną zwijarkę do słomy - podczas jazdy po asfalcie wydobywały się spod niej iskry.
Świadek zdarzenia, który, jak tłumaczy - otrzymał od policjantów instrukcje, by jechać za mężczyzną:
- Z dużą prędkością przeciął on skrzyżowanie drogi krajowej, narażając inne przejeżdżające pojazdy. Za sobą ciągnął iskrzącą się opuszczoną balociarkę. Po około 2 km (...) wjechał w pole. Zbiegł do lasu, policja użyła psów tropiących.
Po dojechaniu w okolice miejscowości Trzebaw traktorzysta wysiadł z pojazdu i miał być agresywny. Wdał się w szarpaninę ze świadkiem.
- Na miejscu szybko zjawili się znajomi traktorzysty. Byli agresywni w stosunku do żony świadka, a koledze doradzili ucieczkę do lasu. Tak też zrobił. W międzyczasie na miejscu pojawił się kolejny świadek, a wkrótce później - policjanci z Komornik. Wszyscy zastani na miejscu uczestnicy zdarzenia zostali wylegitymowani
- relacjonuje mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Wśród funkcjonariuszy byli m.in. technik i przewodnik psa tropiącego. Rozpoczęły się poszukiwania traktorzysty w lesie, ale bez rezultatu. W kabinie ciągnika odkryto m.in. jego telefon oraz butelki po piwie i wódce.
- Na miejsce zdarzenia przyjechała także żona traktorzysty. Kobieta stwierdziła, że mają kilku pracowników i nie jest w stanie określić, kto akurat kierował pojazdem. W związku z tym, że tego wieczora mężczyzny nie udało się odnaleźć, została sporządzona dokumentacja i w tej sprawie będzie prowadzone śledztwo
- podsumowuje rzecznik wielkopolskiej policji.