Piękna i zaradna 24-letnia rolniczka wybrała gospodarstwo zamiast studiów
Gospodarstwo 24-letniej Julki Potasiak jest niewielkie. Marzeniem dziewczyny jest stworzyć takie miejsce, w którym będzie jak za czasów jej dzieciństwa.
– Marzy mi się wrócić do momentu, kiedy byłam mała i moja babcia do kubka nalewała mleko prosto o krowy, gdy po zagrodzie biegały kaczki i kury, w stajni były konie, po prostu chciałabym, aby było to gospodarstwo jak dawniej. Marzy mi się prawdziwa wieś na wsi – mówi Julka Potasiak.
Nie dla niej duże miasto
Rodzice Julki pracują zawodowo. Ona sama skończyła liceum, kurs instruktora jazdy konnej oraz technikum hodowcy koni i postanowiła zostać w Nowolipsku, w rodzinnym domu.
– Nie dla mnie duże miasta, kiedyś myślałam, żeby iść na studia, na turystykę i rekreację, ale jednak plany się zmieniły i wiążę je ze wsią, i końmi – opowiada dziewczyna.
Na 15 ha, jakie posiada jej rodzina, uprawia głównie owies dla koni. Część ziem to łąki, a także kawałek lasu. Dużą pomocą dla Julki w gospodarstwie jest tata.
– Najbardziej to chyba nie lubię jeździć ciągnikiem. Ale z resztą już nieźle sobie radzę – zapewnia.
Marzy o hali do treningów koni
W ostatnich latach zainwestowała w zakup koni i stworzenie stajni oraz zaplecza, dzięki dotacji ze środków unijnych za pośrednictwem urzędu pracy. Po raz pierwszy też zorganizowała półkolonie dla dzieci.
– Było bardzo dużo chętnych, więc myślę, aby za rok zrobić więcej turnusów – mówi Julka.
Marzy także o postawieniu hali do treningów, aby można było jeździć także zimą.
– Obecnie zimą konie mają wakacje. Przychodzą na jazdy osoby, z którymi wtedy jeżdżę w teren, ale jest ich niewiele. Dzięki hali mogłabym pracować cały rok – podkreśla dziewczyna.
W gospodarstwie organizuje półkolonie
W gospodarstwie Julki zwierząt przybywa. Są już króliki, kury, kaczki, a na urodziny dostała… kozę.
– Oczywiście pomału zmierzam do stworzenia można by powiedzieć - farmy. Chciałabym, żeby ludzie tu przyjeżdżali odpocząć, poprzebywać ze zwierzętami, pojeździć konno po naszych lasach, bo okolica jest naprawdę piękna – opowiada dziewczyna.
Niedaleko jej domu płynie rzeka Prosna, a woda w niej, jak zapewnia Julka, jest bardzo czysta.
– Pływają raki, małże słodkowodne. Chodziliśmy nad wodę z dziećmi z moich półkolonii i pluskały się w rzece razem z końmi, zabawa była świetna. Jest zrobiona przez pana Tomka piękna plaża, nawieziony piasek, hamaki, parasolki. Można naprawdę wypoczywać – mówi.
Na półkoloniach nie zabrakło też innych atrakcji: robienia smaczków dla koni, zajęć z pierwszej pomocy, gier i zabaw typu – rzut kaloszem czy skakanie w worku. Ale przede wszystkim dzieci mogły spędzać czas z końmi.
Rodzina Julii Potasiak od zawsze zajmowała się końmi
W rodzinie Julii konie były od dawna. Dziadek korzystał z nich do prac polowych, a tata zajmował się jakiś czas hodowlą koni rasy wielkopolskiej. Gdy wycofał się z tego, zostawił Julii klaczkę Kalinę.
– Właściwie wyprosiłam, żeby u nas została i wtedy tak przykładniej wzięłam się za jazdę konną. Także wszystko zaczęło się od Kaliny, a jest ona ze mną już 18 lat – wspomina Julka.
Klacz nadal uczestniczy w szkółce, jest uwielbiana przez dzieci, ale jej właścicielka myśli już o emeryturze i odpoczynku dla ulubienicy. W wolnych chwilach, których Julia Potasiak ma niewiele, stara się nadrabiać zaległości książkowe.
– Głównie zimą, kiedy jest mniej chętnych na jazdy. Lubię też pojeździć po okolicy rowerem lub na rolkach, ale mam na to mało czasu – mówi 24-latka.
Czytaj także: O Emanueli, co na pastwisku chadza boso. Zawód? Rolniczka! #2 [WIDEO]