Jak zmieniły się kombajny zbożowe? John Deere pokazał to na targach Agro Show
Podczas tegorocznej wystawy Agro Show firma John Deere zaprezentowała swój flagowy kombajn serii X9. Można było go porównać z wystawionym w Strefie Retro modelem MD 330, produkowanym w latach 1964-74, który nadal pracuje na polskich polach.
Waldemar Przechadzki prowadzący gospodarstwa rolne wraz z synami Tobiaszem i Jeremiaszem w okolicach Kwidzyna należy do jednych z pierwszych w Polsce klientów, którzy zakupili i korzystają z kombajnu John Deere serii X9.
Pochodzący z rolniczej rodziny Waldemar Przechadzki po ukończeniu studiów (profil rolniczy) rozpoczął prowadzenie działalności na ok. 7 ha. Wsparcie rodziców, pracowitość i zaangażowanie sprawiło, że gospodarstwo rozwinął do ok. 150 ha, a opierało się ono głównie na produkcji owoców. Zmiany strukturalne w polskim rolnictwie na początku lat 90. otworzyły przed Przechadzkimi nowe możliwości rozszerzenia działalności.
Obecnie w gospodarstwach pracuje około 20 pracowników, zboża zajmują ponad 700 ha, rzepak - ponad 500 ha, kukurydza - również ponad 500 ha, co łącznie w grupie produkcyjnej daje około 1.800 ha. Przy tak znacznej skali działalności niewątpliwie istotne jest zastosowanie maszyn wyposażonych w najnowocześniejsze technologie gwarantujące wysoką wydajność.
- Czas dojazdu na pole, podłączenie zespołu żniwnego zazwyczaj zajmuje podobną ilość czasu w przypadku wszystkich kombajnów, bez względu na markę, ale jak już kombajn ruszy, to musi jednak być widoczna różnica w tempie zbiorów plonu. Już w pierwszym sezonie w jęczmieniu widać było możliwości maszyny John Deere X9, a po pracy w pszenicy, potwierdziły się możliwości tego kombajnu, a dodatkowo straty, zużycie paliwa - były dokładnie takie, jak zapowiadali przedstawiciele John Deere. Maszyna sprawdzi się doskonale w przypadku większych gospodarstw - mówi Waldemar Przechadzki, który podkreśla też, że moc do 700 KM jest wystarczająca i pozwala uzyskać optymalne zużycie paliwa.
Wydajność i nowe technologie
Podstawą nowego kombajnu, nazywanego Królem Wydajności, jest najszerszy przenośnik pochyły na rynku. Kombajn John Deere X9 wyposażony w zespół żniwny o szerokości do 13,7 m został tak skonstruowany, by zapewnić wydajność nieosiągalną dotąd w branży - ponad 100 ton na godzinę - przy stratach poniżej 1 proc. W maszynie zastosowano dwa rotory, co w praktyce przekłada się na efektywną powierzchnię omłotu na poziomie 4 m2 (aktywna powierzchnia separacji na rotorach wynosi 22,5 m2).
Niewątpliwie zaletą maszyny jest przegubowy zespół żniwny z aktywnymi taśmami transportującymi, ze środkową sekcją o szerokości 2 metrów, a dodatkowo każde ze skrzydeł bocznych pracuje niezależnie, dopasowując się do pochyłego terenu. Maksymalna różnica, która może wystąpić na rozpiętości pomiędzy lewym, a prawym skrzydłem wynosi 2,62 m, co znacząco ułatwia pracę w pagórkowatym terenie oraz ogranicza straty ziarna.
- Tegoroczne żniwa możemy podsumować jako absolutnie udane, trwały dwa tygodnie, czyli w zasadzie książkowo. Chciałbym jednak podkreślić, że mimo doskonałych osiągów maszyny, zdecydowaliśmy, że cykl pracy powinien być na tyle higieniczny, by operatorzy nie byli przemęczeni. Zaczynamy pracę od około godz. 7, kończymy ją o godz. 21 i tego standardu się trzymamy. W przypadku załamania pogody, wiedząc, że przed nami być może ostatnia pogodna noc, to można oczywiście wydłużyć dni pracy, ale tym razem nie miało to miejsca. Obyło się bez awarii - tylko jedno łożysko wymagało wymiany - komentuje Waldemar Przechadzki.
W trakcie żniw w sumie wykoszono 850 ha, a w najbliższych tygodniach będzie wykoszone około 400 ha kukurydzy. Maszyną towarzyszącą w pracy był kombajn T670i - co ciekawe wraz z X9 maszyny te zastąpiły trzy pracujące wcześniej kombajny.
Początkowo pan Waldemar nie był przekonany do nowoczesnych technologii stosowanych w rolnictwie. Współpraca jego gospodarstwa z John Deere rozpoczęła się od nawigacji, co pokazało drogę rozwoju gospodarstwa.
- Dziś trudno mi sobie wyobrazić dzień bez kontroli danych. Nawet jadąc na Agro Show sprawdzałem w smartfonie, jak radzi sobie nowa sieczkarnia - kończy.
Maszyna z historią i… możliwościami
Zupełnie inaczej wygląda codzienność w gospodarstwie pana Alberta Ciebienia w Stasiówce na Podkarpaciu. Rolnik prowadzący gospodarstwo rodzinne o powierzchni kilkunastu hektarów, korzysta z modelu produkowanego w latach 1964 - 1974 John Deere MD330.
- Kombajn w moim gospodarstwie jest od około 4 lat, wiem, że poprzedni właściciel prawdopodobnie kupił go w Niemczech. Do mnie trafił w nie najlepszym stanie wizualnym, wymagał pewnego wkładu finansowego oraz pracy. Dziś spisuje się bardzo dobrze, kosi 25-30 ha rocznie, jak na ten wiek, jest to przyzwoita liczba - komentuje pan Albert.
Maszyna o tak bogatej historii zapewnia panu Albertowi niezależność, bo jak zauważył podczas spotkania z dziennikarzami, “w okresie żniw bywa gorąco”. Co więcej, również dla lokalnej społeczności maszyna to gwarancja spokoju, dzięki temu, że nasz rozmówca decyduje się na świadczenie usług.
- Moim marzeniem zawsze było, by kombajn trafił do gospodarstwa. Mam szczęście, że dysponuję tak wyjątkowym egzemplarzem. Owszem, nie jest to bezawaryjna maszyna, zwłaszcza w zakresie układu jezdnego. Wyzwaniem jest zakup części do maszyny, ale co ciekawe dealer oferuje nowe części bardzo dobrej jakości, dlatego unikam używanych części pochodzących np. z rozbiórek maszyn. W planach mam zakup kolejnego kombajnu John Deere, co stanowiłoby ważny krok w rozwoju gospodarstwa - kończy Albert Ciebień.
ZOBACZ TAKŻE: Czujnik w kombajnie zmierzy zawartość białka, skrobi i oleju w ziarnie
- Tagi:
- Agro Show
- technika
- John Deere