Do czterdziestoletniego liaza zamontował 320-konny silnik
Do czterdziestoletniego liaza zamontował 320-konny silnik
Gospodarstwo Krzysztofa Kalaty jest szczególne, gdyż w uprawie 150 hektarów rolnik używa chętnie maszyn, które nieczęsto można zobaczyć na polach. Rolnik odebrał niedawno fabrycznie nowego 150-konnego casa, ale jego ocziem w głowie są stare ciągniki.
Kargul i Pawlak to jego sąsiedzi
Miejscowość Oleszna Podgórska mało co komu mówi, ale wystarczy dopowiedzieć, że leży niecałe 5 kilometrów od Lubomierza, a skojarzenie jest jedno: Kargul i Pawlak – bohaterowie nagranego tutaj w 1967 roku filmu „Sami swoi”. Festiwal na ich cześć odbywa się co roku na lubomierskim rynku, a Krzysztof Kalata zaangażowany jest w zabezpieczanie imprezy z racji pełnienia funkcji naczelnika Ochotniczej Straży Pożarnej, której członkiem jest od 15 lat.
Dziadek Józef wszczepił mu nie tylko miłość do bycia rolnikiem. Zabierał go jako 5-letniego chłopca do kabiny ciągnika i tak już zostało: jako 10-latek prowadził ciągnik sam i przewrócił siano na pierwszym hektarze, a mając 15 lat poszedł do szkoły rolniczej. Rolnictwo a zwłaszcza sprzęt rolniczy stały się jego życiową pasją.
Ukraiński kirowiec HTZ
Jednym ze skarbów rolnika jest tzw. mały kirowiec HTZ T150, którego produkcja zaczęła się w latach 70-tych i trwa do dzisiaj. To ciągnik przegubowy, łamany ukraińskiej produkcji, z silnikiem V6 na doładowaniu turbo ma 170 koni. Krzysztofa Kalatę ujęła w nim prostota: - Samemu można dużo naprawić. Części zamienne tak nowe, jak i używane, są dostępne - mówi rolnik, a na pytanie, czym go naprawia, dodaje: - Przecinakiem, ale trzy lata chodzi praktycznie bez awarii.
Mały kirowiec wykonywał na polach do niedawna praktycznie wszystkie zabiegi, choć najczęściej bronowanie i agregatowanie. Krzysztof Kalata gospodaruje na Pogórzu Izerskim, a więc na terenie mocno pagórkowatym, a do tego dochodzą jeszcze niskie temperatury i podmokłe grunty. W takich właśnie warunkach kirowiec sprawdza się najlepiej:
- On sobie dobrze radzi z trudnymi terenami. Ma 12-biegową skrzynię, a przez to, że jest łamany można go wyciągnąć samemu z bagna. Prawo – lewo, prawo – lewo i on praktycznie sam wyskakuje. Chyba, że zawiśnie na mostach… Ostatnio zdarzyło mi się zawisnąć nim z podczepionymi bronami trzy lata temu. Wtedy wyjechałem też sam, ale musiałem odczepić brony – wspomina ze śmiechem rolnik i dodaje: - Jeśli chodzi o zużycie paliwa, to przy orce bierze do 20 litrów na hektar, a z bronami - 5.
Czy kirowiec poddawany jest przeglądom? - Tak, ale tylko moim. Przegląd olejów, trzeba trochę pospawać, wyklepać… To wszystko. Jest prosty, tani w utrzymaniu i robotę swoją robi – podsumowuje gospodarz.
Czeski liaz ST180
W porównaniu z kirowcem liaz jest silniejszy i wygodniejszy w obsłudze. Oryginalny silnik ma 180 koni, ale ten u Krzysztofa Kalaty ma 320 koni.
- Kolega miał też takiego i wymienił mu silnik na mocniejszy. Chwalił sobie zmianę, więc poszedłem w jego ślady. Do tej pory chodzi bez żadnych zarzutów. Gdybym miał go zareklamować to powiedziałbym, że ma interesującą moc i z 5-metrowym agregatem, czy 6-skibowym pługiem – bo tylko taki mam - daje sobie bardzo dobrze radę. Jest prosty w konstrukcji, z częściami nie ma problemów a tym bardziej, że do granicy z Czechami mamy niedaleko. Jest wyprodukowany w Czechach na podzespołach auta ciężarowego – mówi Krzysztof Kalata i dodaje, że w przyszłym roku jego liaz będzie miał równo 40 lat.
Niespotykanym jest wyposażenie liaza w dwie kierownice – jedna z nich przeznaczona jest do pracy maszynami w polu a druga do obsługi ładowacza. Czy mogłoby coś być lepiej skonstruowane? - Skrzynia biegów mogłaby być taka jak u kirowca, bo tutaj jest skrzynia tylko 3-biegowa a tym samym za mała – przyznaje zwolennik liaza.
Ciągle ma czas na pomaganie innym
Anna Kalata jest mamą Krzysztofa i już na samym początku rozmowy przyznaje, że jej syn od małego był inny niż wszystkie dzieci:
- Krzysiu od małego bardzo interesował się gospodarką i maszynami. Od początku lubił rządzić i nawet starsi mu się podporządkowywali. On sam kombinuje i myśli, jak co zrobić. Opowiada też o tym, jak jej syn ciągle pomaga innym: - On jest gościem w domu, bo ciągle jest pod telefonem. A to wujek się zakopał w lesie, a to musi pomóc w kościele, a to trzeba jechać do straży, bo jest powódź… i Krzysiu jest pierwszy. Udał się bardzo!
Krzysztof Kalata jest ciągle i wszystkim potrzebny, tak jak chociażby kilka godzin przed tą wypowiedzią: - Wczoraj wieczorem zadzwonił znajomy, że potrzebuje, aby go zawieźć do Wrocławia do szpitala na zabieg. No przecież nie zostawię go. Wstałem o czwartej, zawiozłem i o 9.00 byłem już z powrotem.
3 lata czekał na nowy ciągnik marki Case
Jedno z ulubionych powiedzeń Krzysztofa Kalaty brzmi „Kto nie ryzykuje – szampana nie pije”. Kiedy ostatnimi czasy sprawdziło się to powiedzenie w jego życiu?
- Latem tego roku, gdy odebrałem fabrycznie nowego, 150-konnego case’a w ramach programu modernizacji. Czekałem na niego 3 lata. Przydaje mi się bardzo, bo postawiłem na produkcję paszy, głównie siana na blisko 100 hektarach, które dzierżawię – mówi Krzysztof Kalata, wskazuje na nowo postawioną halę łukową i dodaje: - Ta wiata została postawiona, aby magazynować w niej bele siana.
Ogółem gospodaruje na 150 hektarach, z czego 30 jest gruntami ornymi. Reszta to produkcja siana i sianokiszonki. Na gospodarstwie są krowy mleczne w ilości 4 – z ich mleka Anna Kalata wytwarza sery i 10 sztuk bydła mięsnego. Rolnik zajmuje się również wykonywaniem usług, do których należy przede wszystkim koszenie łąk i prasowanie siana.
Zapytany, czy można mu czegoś życzyć odpowiada: - Chyba powodzenia i kolejnego szampana!
- Tagi:



























