Prezes mleczarni we Wrześni: "Mamy moce przerobowe i rynki zbytu"
Spółdzielnia Mleczarska Września zagospodaruje większe ilości surowca, które dostarczają rolnicy po zniesieniu kwoty mlecznej. O planach dotyczących skali produkcji, ceny skupu oraz możliwościach poszerzania rynku zbytu mówi Dariusz Goliński, prezes SMW, w rozmowie z Marzeną Zbierską.
Zniesienie kwot mlecznych oznacza nową rzeczywistość, zarówno dla branży mleczarskiej, jak i dla producentów mleka. Na kształtowanie wzajemnych relacji rynkowych graczy będą miały wpływ nowe siły, także eksport i sytuacja na rynkach międzynarodowych. Jak pan wyobraża sobie tę nową rzeczywistość? Czy można przewidzieć, co stanie się z podażą surowca i cenami skupu we wrzesińskim zakładzie?
W dłuższej perspektywie to trudne, bo rynek to zawsze duża niewiadoma. Jednak o zniesieniu kwotowania produkcji mleka było wiadomo już od dawna, dlatego poczyniliśmy wiele inwestycji, aby przygotować się na wzrost podaży surowca. Już teraz, po niespełna miesiącu od uwolnienia rynku widzimy ten wzrost i można przypuszczać, że będzie się on utrzymywał. Przed 1 kwietnia skup mleka w naszej mleczarni kształtował się na poziomie średnio 83 tys. litrów dziennie, a po zniesieniu kwotowania, z dnia na dzień skup dynamicznie rośnie. Jeśli chodzi o cenę skupu surowca, kwiecień jest miesiącem podwyżek. Obecnie za litr mleka płacimy średnio 1,25 zł.
Z czego wynika ta podwyżka ceny?
Ostatnie miesiące były dla nas bardzo dobre, odnotowaliśmy zadowalające przychody po okresie świątecznym. W tym roku przed Wielkanocą sprzedaliśmy rekordową w historii mleczarni ilość twarogu, ponad 200 ton. Dodatkowo ceny naszych produktów eksportowych - masła i mleka w proszku - wzrosły w lutym i w marcu. Stąd możliwa była decyzja o podwyżce ceny skupu. Nie jest to propaganda. Chcielibyśmy utrzymać taką cenę i jednocześnie wysoki poziom przychodów, który na to pozwoli. Jednak w długim okresie czasu rynek jest nieprzewidywalny, szczególnie sytuacja na rynkach międzynarodowych, więc trudno prognozować.
Wrzesińska mleczarnia jako spółdzielnia funkcjonuje na nieco innych zasadach niż spółka. Jak nowe realia rynkowe wpłyną na współpracę z dostawcami, którzy są członkami spółdzielni? Czy będzie prowadzony skup od dostawców spoza tego grona?
Zgodnie z przyjętą w naszej spółdzielni polityką, kupujemy mleko wyłącznie od swoich członków. Obecnie jest ich 325. Nie kupujemy tzw. mleka przerzutowego, nie kupujemy surowca od grup producenckich. Członkowie naszej spółdzielni mają gwarancję, że skupimy każdą ilość mleka. Nie rozważamy żadnych umów ograniczających wielkość dostaw.
Czy liczba dostawców może się jeszcze zwiększyć?
Większość naszych spółdzielców to rolnicy z powiatu wrzesińskiego i gnieźnieńskiego. Jest też niewielka grupa rolników z powiatu słupeckiego i średzkiego. Największy potencjał, jeśli chodzi o wzrost liczby dostawców ma powiat gnieźnieński. Tam wciąż poszerzamy skup.
Czy przewiduje pan, że uwolnienie rynku może kusić producentów mleka przejściem do innej spółdzielni? Obawia się pan uraty dostawców?
Do tej pory udawało nam się wygrywać konkurencję o dostawców i obecnie mleczarnie deklarują, że nie będą masowo przyjmować nowych członków. Ale rzeczywiście nie wiadomo, jak zmieni się podejście zakładów za kilka miesięcy. W sytuacji, kiedy nie ma kwotowania, zmiana odbiorcy będzie łatwiejsza.
Dlatego istnieje takie ryzyko w przyszłości, że kiedy zaczną działać mechanizmy rynkowe, zacznie się również większa konkurencja o dostawców. Kwotowanie produkcji mleka ma zastąpić tzw. pakiet mleczny. Jak w praktyce widzi pan stosowanie pisemnych umów z dostawcami i jednocześnie członkami spółdzielni? Czy w takich realiach inna forma zbiorowego negocjowania warunków tych umów ma sens?
Mówi się o propozycjach niektórych podmiotów w branży mleczarskiej, które przewidują kontraktację dostaw mleka z rolnikami. Miałoby to polegać na określeniu pewnej średniej ilości mleka dostarczanej przez rolnika, która byłaby skupiona po cenie obowiązującej w mleczarni, a nadwyżka po cenie niższej. My nie rozważamy takiego rozwiązania. Stoimy na stanowisku, że skupimy każdą ilość za jednolitą cenę. Nasz cennik przewiduje wyższą cenę dla większych dostaw. Nie widzę tu możliwości indywidualnych negocjacji ani tworzenia wśród spółdzielców grup interesów, na przykład tych największych dostawców, którzy chcieliby wynegocjować korzystniejsze warunki. Na to zapewne nie zgodzą się pozostali, a wiadomo, że aby jednemu dołożyć, drugiemu trzeba zabrać.
Czy wrzesińska mleczarnia upatruje we wzroście podaży surowca szans na zwiększenie własnych mocy produkcyjnych i sprzedaży produktów?
Tak, przyjęliśmy strategię, która polega właśnie na zwiększaniu mocy przerobowych. Nie sprzedajemy nadmiaru surowca, jak to robią inne zakłady. Jesteśmy przygotowani na skup przekraczający średnio 100 tys. litrów dziennie. Dzięki inwestycjom w nowe maszyny możemy zwiększyć produkcję. Mamy moce przerobowe i rynki zbytu. Nie dotyczy to całego asortymentu, ale daje jeszcze spore pole manewru, szczególnie w produkcji twarogu i napojów mlecznych oraz masła. Obecnie wykorzystujemy nasze linie technologiczne w 80%.
A co z rynkiem zbytu?
Rynek daje jeszcze spore możliwości, mimo wszechobecnej konkurencji. Jesteśmy producentem lokalnym, dostępnym głównie w sklepach spożywczych, poza dużymi sieciami handlowymi. To w moim przekonaniu sprawia, że konsument postrzega nasz produkt jako wyrób wysokiej jakości, nie kojarzony wyłącznie z niską ceną. Jesteśmy obecni w hurtowniach na Pomorzu i na południu Polski, głównie z ofertą dla cukierników, tam rynek jeszcze stwarza możliwości.
Stąd wniosek, że produktów wrzesińskiej mleczarni nie można kupić w dużych sieciach handlowych?
Współpracujemy tylko z jedną siecią handlową i po zniesieniu kwoty mlecznej widzimy silne parcie na obniżanie cen spowodowane oczekiwaniami spadku ceny mleka. Kontrahenci sieciowi wychodzą z propozycjami negocjacji cen produktów mleczarskich do producentów z uwagi na rzekomy spadek cen skupu. My również otrzymaliśmy niedawno taką korespondencję, ale to nie jest dla nas argument do negocjacji cen. Tym bardziej, że nasza cena skupu wzrosła.
Wrzesińska spółdzielnia mleczarska znalazła się w tegorocznym rankingu Gazeli Biznesu, opublikowanym przez Puls Biznesu, a to oznacza sukcesywny wzrost przychodów.
Analizy dotyczyły lat 2011- 2013 i w tym okresie rzeczywiście osiągaliśmy wzrosty po stronie przychodów i dodatni wynik finansowy. Jednak 2014 rok nie był już tak optymistyczny.
Wyniki całej branży mleczarskiej w 2014 roku uległy pogorszeniu. Przychody firm się zwiększyły, ale silniejszy był wzrost kosztów. Jak ubiegły rok zakończył się w SM Września?
Podobnie. Ubiegły rok był jednym z najtrudniejszych w branży mleczarskiej. Złożyło się na to wiele przyczyn, m.in. spadek cen masła i mleka w proszku w eksporcie oraz rosyjskie embargo. My wprawdzie nie wysyłamy towaru do Rosji, ale te podmioty z branży, które eksportowały na ten rynek, były zmuszone sprzedać swoje produkty w kraju, stąd niższe ceny na całym krajowym rynku. Ubiegły rok, mimo wzrostu przychodów, zakończyliśmy ujemnym wynikiem finansowym z uwagi na wysokie koszty. Podobnie jak inne mleczarnie staraliśmy się utrzymać ceny skupu surowca, który ma znaczny udział w strukturze kosztów i wpływa na opłacalność.